piątek, 7 marca 2014

Uprzejmości z wykorzystaniem siły

W ostatnim tygodniu byłam świadkiem dwóch dziwnych sytuacji.

Zazwyczaj jeżdżę metrem w godzinach szczytu, więc wiadomo, jak jest - miejsca mało, do wyjścia bardzo często trzeba się przeciskać. I zdarzyło się jechać takim zatłoczonym metrem starszej pani chodzącej z laską - dopóki siedziała, nie było problemu. Ale na jednym z przystanków chciała wysiąść. Zauważyła to jedna ze stojących pań i zaczęła rozpychać swoją ręką ludzi, jednocześnie głośno prosząc o zrobienie przejścia. Udało się! Starsza pani miała wystarczająco miejsca, żeby móc skorzystać z laski i wyjść.

Druga scenka zaczęła się mało przyjemnie dla mnie, bo jakiś pan w moim wieku, posiadacz torby, wsiadł do wagonu w niemiły sposób - tyłem, nie patrząc, czy ma wystarczająco dużo miejsca (trudno to sprawdzić nie obracając głowy w kierunku, w którym się idzie). Musiałam się przesunąć, na szczęście było dokąd.
Obok stanął starszy pan, z laską. Gdy metro ruszyło, widać było, że trudno mu utrzymać równowagę. Ten młodszy, z torbą, najwyraźniej też to zauważył, bo zapytał dziadka, czy chciałby usiąść. Dziadek odmówił, wspominając, że wysiada na najbliższej stacji. Młody na to, żeby w razie zmiany zdania dał znać, bo on może pójść i kogoś "wywalić" z miejsca siedzącego. Dziadek się zaśmiał i zauważył, że to by nie było zbyt uprzejme. Młody zgodził się, że takie zachowanie byłoby może niezbyt uprzejme, ale na pewno słuszne.

Tak dla przeciwwagi: kilka tygodni temu widziałam, jak starszy pan nachyla się nad nastolatkiem ze słuchawkami na uszach. Ponieważ w metrze czasem trafiają się żebracy, więc mało kto ściąga słuchawki, gdy jest nagabywany przez kogoś przechodzącego przez wagon. Gdy moja muzyka przestała grać, usłyszałam, że starszy pan chciał usiąść i był zły na młodego, że nie ustąpił mu miejsca. Bulwersowało go również to, że chłopak zupełnie nie reagował na to, co się do niego mówi.
Problem został rozwiązany przez innego pasażera, który zwolnił starszemu panu miejsce siedzące.