Ogród zoologiczny w Kolmården założono w latach '60. Od początku planowany był jako miejsce, gdzie zwierzęta nie mieszkają w klatkach i maja duże otwarte wybiegi.
[Hotel dla owadów, w menu: nektar]
Kolmården to miejscowość położona niecałe 150 km na południowy zachód od Sztokholmu. Większość tej trasy pokonuje się autostradą E4, ale ostatnie 30 km to wąska kręta droga przez kilkudomowe osady i lasy.
Pierwsze, co nas zaskoczyło po przyjeździe na miejsce, to naprawdę duży parking. Prognoza pogody zapowiadała deszcz, wiec spodziewaliśmy się niewielu odwiedzających, ale pomyliliśmy się. Bardzo. Najwyraźniej ludzie uważają, ze w czasie deszczu przyjemniej spacerować po zoo niż siedzieć na plaży.
Bilety wstępu można kupić nie tylko w kasie, ale również na stronie internetowej parku, więc nie trzeba stać w kolejce.
Przy wejściu do parku są automatyczne bramki, które nie działały, gdy my przyjechaliśmy, i bilety sprawdzano ręcznie.
Za bramkami są wózki, podobne do dziecięcych zabawek: platforma na kółkach i dyszel. W parku widzieliśmy dużo rodzin, które na tych wózkach woziły torby, lodówki turystyczne, parasole a nawet dzieci.
Największym hitem podczas naszej wizyty w parku były niedźwiedzie chodzące po drzewach. Pierwszy raz w życiu widziałam, jak mały niedźwiadek wspina się kilka metrów w górę na drzewo.
[Mały miś]
[Misiowa wspinaczka]
Część parku poświęcona tygrysom jest urządzona w stylu azjatyckim. Budynki wyglądają jak wyjęte w Tomb Raidera, stoisko z jedzeniem serwuje bodajże tajskie jedzenie w "chińskich" pudełkach, z pałeczkami. Klimat jest naprawdę fajny!
Do tego "prezentacja" tygrysów w porze karmienia jest tak ułożona, że (mam wrażenie) nietresowane zwierzęta, zachowują się zgodnie z muzyką. Tzn. opiekun rzuca im mięso raz z jednej raz z drugiej strony rzeczki płynącej przez wybieg, a tygrysy biegną do niego przez most złożony z kilku kamieni. I akurat wtedy leci taka bardziej dynamiczna muzyka.
[Budynek przy wybiegu tygrysów - widok z boku]
[Budynek przy wybiegu tygrysów - widok z przodu]
Na wybiegu znajduje się wkopany autobus z rosyjskimi napisami. To pewnie dlatego, że mieszkają tam tygrysy syberyjskie. Widziałam kiedyś zdjęcia z odwiedzin króla w Kolmården, wówczas król i opiekun tygrysów byli wewnątrz tego autobusu.
[Tygrysy]
Na drugim końcu parku znajduje się kolejka linowa o długości ponad 2,5 km. Wagoniki są ośmioosobowe, ale my jechaliśmy tylko we dwoje. Obsługa kolejki przydziela odwiedzających do wagonika, więc pewnie w dni, gdy odwiedzających jest więcej, upychają ludzi bardziej (za nami stała rodzina 4-osobowa, więc spokojnie mogliby nas wpakować do jednego wagonika).
[Odjeżdżające wagoniki]
[Powracające wagoniki]
[Widok na zatokę]
[Kolejka]
Kolejka jedzie nad wybiegami niedźwiedzi, łosi, żyraf, zebr i lwów, a przewodnik audio (do wyboru w języku szwedzkim, fińskim, angielskim i duńskim albo norweskim) opowiada o zwyczajach zwierząt. To była druga najfajniejsza atrakcja parku, zaraz po niedźwiedziach.
[Niedźwiedź na drzewie]
[Żyrafy ze znajomymi]
[Żubry]
[Łosie]
[Lwy]
Gdy zaczęło bardziej padać, wróciliśmy do domu. Drugie pół parku - w tym małpiarnia - musi poczekać na kolejna wizytę.
W parku jest też cześć rozrywkowa poświęcona Bamsemu (Bamses Värld), z atrakcjami dla najmłodszych fanów najsilniejszego niedźwiadka na świecie. Można odwiedzić dom Bamsego, przejechać się samochodem z żółwiem Skalmanem, pokręcić się na statku albo przejechać się kolejką.
[Świat Bamsego - statek]
[Świat Bamsego - domek Bamsego]
[Świat Bamsego - domek babci]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz