Przyjęcie rakowe organizuje się w drugiej połowie sierpnia, gdy zaczyna się sezon na te skorupiaki. W sklepach najłatwiej kupić raki chińskie i tureckie, ale są też szwedzkie i hiszpańskie. Są raki jeszcze żywe, już nieżywe albo mrożone - gotuje się je, a następnie podaje w towarzystwie tego rosołu (przypominającego bardzo brudną wodę).
Ponieważ my raków nigdy wcześniej nie jedliśmy, to na przyjęcie przynieśliśmy paja z rakowymi odwłokami (kupiliśmy gotowe, obrane, w zalewie; samo mięso, bez pancerza). Byliśmy jedynymi, którym z talerzy nic nie patrzyło, więc pojawiło się pytanie, czy raki są dla nas obrzydliwe, skoro ich nie jemy. W odpowiedzi na nasze tłumaczenie, że nie wiemy, jak się je, zostaliśmy poczęstowani i otrzymaliśmy szczegółowe instrukcje, jak się je je. Krok po kroku. Po każdym było sprawdzanie, jak idzie; skończyło się na zjedzeniu odwłoka i mięsa ze szczypiec. Bez wysysania z raka płynów i tłuszczu.
[Mój pierwszy samodzielnie rozdłubany rak]
W czasie przyjęcia je się raki, czasem krewetki, do tego paj z serem Västerbotten, chleb, jakaś lekka sałatka. Jednak najważniejszy zaraz po rakach jest alkohol - smakowa wódka, np. bzowa, kminkowo-koperkowa. A do alkoholu - piosenki! Piosenki są krótkie i zachęcające do wychylenia kolejnego kieliszka.
W sklepach - nawet spożywczych - można znaleźć okolicznościowe akcesoria. Talerzyki, serwetki, czapeczki, śliniaki, girlandy i lampiony; motywy przewodnie to raki i księżyc w pełni. Widziałam, że w Ikei poza granicami Szwecji też można takie kupić.
PS: Impreza na naszym podwórku trwała ponad 5 godzin!