poniedziałek, 24 września 2012

Szkolenie w Oslo


Samolot ze Sztokholmu do Oslo miałam w niedzielę wieczorem i na lotnisku Gardermoen byłam po 21:00.  Z lotniska do miasta można dojechać pociągiem lub autobusem. Na stronie przewoźnika kolejowego czytałam o jakiejś super metodzie zakupu biletu, ale nie mogłam ogarnąć, o co chodzi. Z rozkładu jazdy wynikało, że pociągi jeżdżą często, więc stwierdziłam, że rozejrzę się  już po przylocie.

Na lotnisku, przy stacji kolejowej były kasy oraz automaty biletowe. Przy automatach zaczęły robić się kolejki (kilka osób czekało), więc podszedł pan z obsługi i powiedział, że bilet można też kupić przy bramce (na peron prowadziły bramki podobne do tych przy wejściu do metra). Poszłam więc do bramki i zobaczyłam na czym polega ten super system sprzedaży biletów. Przy bramce był czytnik kart płatniczych - po przeskanowaniu karty pojawiała się mapka z listą stacji docelowych, wybierało się swoją i bramka się otwierała. W razie kontroli, za bilet służy karta płatnicza. Minus jest taki, że na jedną kartę może podróżować tylko jeden pasażer.

 [tu "kupuje się" bilet na pociąg]

Wysiadłam na centalnym dworcu w Oslo (Oslo Sentralstasjon) i z mapą w ręce poszłam w kierunku hotelu. Nie było jeszcze 22:00, gdy szłam przez centrum miasta, a było pusto i ciemno. Nieprzyjemnie. Pojedyncze osoby wychodziły z knajp, jakieś oświetlenie na ulicy było, ale wyglądało to bardziej jak opuszczone miasteczko niż centrum stolicy.

Pamiętając wakacyjną wizytę w Narviku próbowałam mówić po szwedzku licząc, że zrozumiem norweską odpowiedź. W hotelu trochę udało mi się zrozumieć (za to Norwegowie wydawali się bez problemu rozumieć, co do nich mówię), a trochę dowiedziałam się dzięki gestykulacji recepcjonisty. Na szkoleniu nie było już tak dobrze i musiałam poprosić kolegów, z którymi byłam w grupie, żebyśmy wszystkie dyskusje prowadzili po angielsku.

O ile w Szwecji zauważyłam, że przy braku zrozumienia szwedzkiej wypowiedzi, powtarzana jest ona po angielsku, o tyle w Norwegii trzeba o to specjalnie poprosić.

Większość osób na liście kursantów na szkoleniu miała lokalne nazwisko - takich 'innych' jak ja, było może troje. Poznałam jedną z nich - dziewczynę, która przyjechała z Rosji, ale pracowała w Norwegii już kilka lat, więc mówiła po norwesku bez problemów.

Szkolenie prowadzone było po angielsku (Mike Cohn jest Amerykaninem), ale jak w przerwach zjawiała się pani z obsługi to komunikaty przekazywała najczęściej po norwesku. Na koniec kursu była ankieta dotycząca oceny szkolenia - prawie wszystkie pytania były po angielsku, poza jednym, którego chyba ktoś zapomniał przetłumaczyć z norweskiego; na szczęście pisany norweski jest dla mnie zrozumiały :)

Szkolenie było w centrum szkoleniowym Felix, niedaleko deptaku przy zatoce. Widok z deptaku (ulica nazywa się Stranden) jest chyba nawet ładniejszy niż w Sztokholmie ;) Za to pozostała część centrum Oslo jest niezbyt ładna, taka dosyć przemysłowa - wygląda surowo, bardziej jak Kiruna niż inne europejskie stolice.

[Stranden]

[ulica Ibsena z cytatami z książek Ibsena] 

[Teatr Narodowy - Nationaltheatret]

[Parlament - Stortinget]

[trawnik przed Parlamentem]

[katedra] 

[przed katedrą]

[widok z fortecy Akershus na zatokę]


[widok z fortecy Akershus na zatokę]

[Ratusz - Rådhus]

[Pokojowe Centrum Nobla, po lewej stronie kawiarnia Alfred - Nobel Fredssenter]

[pompka do rowerów na Rådhusplassen]

Zajęcia były interesujące, można było zadawać pytania przez cały czas wykładu oraz w przerwach. Ponadto każdy uczestnik dostał podręcznik, pendrive'a z materiałami, karty (kilka talii) do planning pokera i jakieś gadżety w stylu tatuaży i naklejek.

Od skończenia kursu mam 90 dni na zdanie egzaminu, żeby zostać cerytyfikowanym Scrum Masterem. Egzamin zdaje się przez internet, więc nie trzeba już nigdzie jeździć. Tylko wypadałoby się wcześniej trochę pouczyć, m.in. przeczytać podręcznik ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz