niedziela, 25 sierpnia 2013

Koncert Leonarda Cohena

Trochę kulturalnej rozrywki przydaje się od czasu do czasu. Wcześniej planowaliśmy pójść ze znajomymi na koncert Nicka Cave'a, ale na kilka miesięcy przed jego koncertem nie było już biletów. Dowiedzieliśmy się za to, że w ramach swojej trasy koncertowej promującej ostatni album, do Sztokholmu przyjedzie Cohen.

Nie było dużego wyboru miejsc, gdy kupowaliśmy bilety, zostało ich już niewiele. Ale na miejscu okazało się, że te, które mamy, są całkiem niezłe.

Globen to duża sala koncertowo-sportowa w kształcie kuli, jeden z charakterystycznych punktów na mapie Sztokholmu. Wybudowana w 1989 roku, ma 16000 miejsc (na meczach hokeja miejsce jest mniej, ok. 13000, z oczywistej przyczyny - na parkiecie jest lodowisko i nie ma tam jak wcisnąć krzeseł dla kibiców).

Główne wejście jest otwierane około 2 godzin przed koncertem. Można wtedy zjeść obiad w jednej z restauracji - z tego, co widzieliśmy, dobrze rezerwować miejsca z wyprzedzeniem, bo inaczej dla głodnych zostaną tylko lokalne fast-foody.

Koncert zaczął się z 15-minutowym opóźnieniem. W trakcie koncertu była zaplanowana chyba 20 minutowa przerwa (na miejscu można było kupić gazetę z planem koncertu, gdzie wszystko było dokładnie podane).

Średnia wieku widzów to jakieś 50+. Zaskoczyło mnie, że większość ludzi, gdy kupowała coś do picia, to raczej brała wino niż colę czy piwo.

Nagłośnienie było super - było głośno, ale nie ogłuszająco. A jakość dźwięku naprawdę super!

W trakcie koncertu nikt nie próbował śpiewać z Cohenem, ale w czasie bisów ludzie zajmujący miejsca na parkiecie (to chyba strefa premium, bo nawet mieli swój własny bar, w którym ludzie ze zwykłych sektorów nie mogli nic kupować) tańczyli. Fajnie to wyglądało.

Po bisach, gdy prawie wszyscy zaczęli się zbierać do wyjścia lub wychodzili, widać było, że ludzie z zespołu przechodzą gdzieś za sceną. Zaczęły się więc ponowne oklaski i, ku zaskoczeniu wszystkich, Cohen zaśpiewał jeszcze kilka piosenek.

Cały koncert trwał prawie 3 godziny! Dobrze, że po północy jeździ jeszcze metro, to udało nam się wrócić do domu komunikacją miejską.

Było naprawdę super! Już przed koncertem słyszeliśmy, że Cohen ma bardzo dobre koncerty, ponieważ gra zarówno nowe piosenki (promujące ostatnią płytę) jak i stare znane przeboje. Do tego jest gadatliwy. Porównując to do koncertu Boba Dylana, na którym byliśmy kilka lat temu w Warszawie, ten był kilka razy lepszy. Widocznie Cohen tak ma ;) Mój kolega, który był na jego koncercie w Łodzi (jakiś miesiąc wcześniej), też wrócił z niego zachwycony.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz