piątek, 30 sierpnia 2013

Loppis i Lem

Niedaleko T-Centralen jest jeden z polskich sklepów. Pojechałam tam, żeby sprawdzić, czy nie mają tam żółtych milanowskich krówek. Nie wiedziałam jednak, że głównym deptaku jest książkowy loppis (pchli targ).

Cała wolna przestrzeń zastawiona była stołami z książkami a wokół tłumy ludzi. Nie było łatwo przejść tych kilkuset metrów, co chwilę utykałam gdzieś czekając aż zwolni się przejście i uda mi się przesunąć o kolejnych kilka kroków. I tak zobaczyłam Lema.

W ogromnej różnorodności tytułów znajome nazwisko polskiego autora rzuciło się w oczy. Pech chciał, że to "Opowieści o pilocie Pirxie" ("Rymdpiloten Pirx"). Jedna z niewielu znienawidzonych przeze mnie książek. Nie wiem dlaczego, ale bardzo dobrze pamiętam, jak w podstawówce męczyłam ją przez cały miesiąc wakacji i skończyć nie mogłam. No i pojawił się dylemat - brać Lema po szwedzku, mimo że tytułu nie lubię, czy nie brać wcale.

Cena była bardzo niska, więc zdecydowałam, że kupię - nawet jeśli nie przeczytam ;) Gdy chciałam zapłacić, pan, który to sprzedawał, powiedział, że jest oferta "2 w cenie 1" i żebym sobie wzięła jeszcze drugą książkę. Więc poszłam się rozejrzeć. Grzebałam w kartonach, aż w końcu znalazłam coś, co nie wyglądało źle - książki Jana Olofa Olssona, dziennikarza, który w latach '50-'70 wydał kilka książek opisujących m.in. jego wyjazdy do USA i Wielkiej Brytanii. Znalazłam książkę z Krakowem (!) w tytule, ale po pobieżnym przekartkowaniu stwierdziłam, że jest głównie o JFK, więc z niej zrezygnowałam. Ale ta druga książka gratis wciąż kusiła... wzięłam książkę o życiu w Szwecji w latach '70. Olssona.

[Lem i Olsson]

OK, 2 książki za 50 kr - brzmi nieźle. Idę zapłacić. Tym razem obsługuje mnie jakaś pani i pyta, czy patrzyłam do brązowego kartonu. No nie patrzyłam. Więc pani mnie informuje, że jak kupuję książkę, to mogę sobie z tamtego kartonu wziąć jedną za darmo (to już inna promocja niż "2 w cenie 1", ale można skorzystać z obu jednocześnie). Stwierdzam, że dosyć czasu już spędziłam na wybieraniu - a przecież przyjechałam tylko sprawdzić, czy mają w krówki w spożywczym... - więc mówię, że nie jestem zainteresowana. Pani jeszcze raz podkreśla, że książka jest za darmo. Ja kolejny raz mówię, że dziękuję, ale nie chcę. Pani chyba nie bardzo wierzy, że ja rozumiem, co ona do mnie mówi, więc po raz kolejny powtarza swoje...  ekhm. Po trzeciej odmowie połączonej z podaniem pieniędzy pani daje za wygraną.

A krówek milanowskich w sklepie brak. Nadzieja jednak jest, bo nie ja jedna ich szukałam. Zostały zamówione i mają się pojawić w wrześniu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz