poniedziałek, 9 grudnia 2013

Mikołajki

Musiałam w piątek wyjść wcześniej z pracy, bo Mikołaj w tym roku "przyniósł" mi łyżwy, więc trzeba było wybrać w sklepie odpowiedni rozmiar. Wybiegając z biura rzuciłam radośnie w kierunku Ch., że już muszę lecieć, bo do mnie przyszedł Mikołaj. Na co Ch. odpowiedział niemalże jak echo - do mnie przyszedł Mikołaj. Więc go poprawiłam, że nie do niego, tylko do mnie!
Dwa zdania później sytuacja się wyjaśniła. Do Węgrów również przychodzi Mikołaj 6 grudnia i nocą zostawia im w butach prezenty - całkiem tak jak w Polsce! Zarówno ja jak i Ch. byliśmy zaskoczeni, bo każdy z nas wizytę Mikołaja na początku grudnia traktował jako swoją narodową tradycję.

Przy okazji zapytałam, kto przynosi gwiazdkowe prezenty Węgrom. I okazało się, że w rodzinie Ch. przynosił je mały Jezus, co jest o tyle dziwne, że jego rodzina nie jest wierząca. W Polsce miałby trochę więcej opcji do wyboru - poza Dzieciątkiem jest przecież jeszcze Mikołaj i Gwiazdor.

A, byłabym zapomniała, oto łyżwy (z miękkim językiem i wyprofilowanymi kostkami - wygodne tak, jak moje noszone niemalże codziennie buty trekkingowe):

[Łyżwy w za dużych osłonkach]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz