Kolega z pracy wysłał mi informację o szkoleniu dla testerów. Szkolenie miało być zaraz po pracy, niedaleko mojego biura, za darmo i trwać tylko godzinę. Więc się zapisałam.
Opis szkolenia był w języku angielskim, ale drukowanymi literami podano informację, że prowadzone będzie w języku szwedzkim. Chwilę się zastanawiałam, czy nie będzie głupio, jak nie zrozumiem, o czym prowadzący opowiada, ale doszłam do wniosku, że skoro to jest szkolenie, to wystarczy siedzieć i słuchać. I ewentualnie śmiać się wtedy, co inni :P
Kolega był na kilku wykładach prowadzonych przez tę samą firmę (konsultanci przygotowują prezentacje związane z ich pracą i bazujące ma ich doświadczeniu zawodowym) i polecał je nie tylko ze względów merytorycznych. Mówił też, że zawsze mają dobre kanapki :)
Szkolenie nie było ani trochę straszne. Większość uczestników stanowili programiści - może to i dobrze, bo oni często nie doceniają roli QA - ale było również kilku testerów. Prowadzący mówił po szwedzku, slajdy były po angielsku, a ja wszystko rozumiałam!
No, pomijając pytania innych uczestników. A ludzie zadawali pytania nie tylko po prezentacji, gdzie był na to specjalnie przeznaczony czas, ale również w trakcie. Raz się zdarzyło, że ktoś tak po prostu się odezwał, a w pozostałych przypadkach jak ktoś chciał zabrać głos, to podnosił rękę i czekał aż zostanie wskazany przez prowadzącego. Bardzo uporządkowanie to wyglądało.
A, kanapki i napoje trzeba było sobie wziąć przed prezentacją i zjeść przed albo w trakcie. Mi trochę przeszkadzały szelesty opakowań, bo musiałam się skupiać na słuchaniu, ale innym chyba nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz