niedziela, 15 października 2023

Zamek Gripsholm

Niecałą godzinę drogi na zachód od Sztokholmu, w miejscowości Mariefred, na wyspie na jeziorze Mälaren, znajduje się zamek wybudowany w XVI wieku przez Gustawa Wazę. 

[Przed zamkową bramą]

[Za zamkową bramą]

[Zamkowy dziedziniec]

W zamku można zobaczyć pokoje z oryginalnymi wnętrzami. Jest tam również jeden z najlepiej zachowanych XVIII wiecznych teatrów - można go zwiedzić z perspektywy widza, ale też technika pracującego pod sceną. 

[Mechanika teatralnej sceny]

Zamkowe ściany obwieszone są porterami znanych ludzi - tych sprawujących władzę na przestrzeni wieków oraz osób ze świata kultury.

[Król Carl XVI Gustav]

[Dekoracja okna]

[Pokój z działami]

[Zamkowy korytarz]

[Zamkowa komnata]

[Witraż z Gustawem Wazą]

[Zygmunt III Waza]

W ostatnim na trasie zwiedzania pokoju znajduje się bardzo znany lew, który był atrakcja już w XVIII wieku. Lew o imieniu Leo zamieszkuje szklaną gablotę. Jego cechy charakterystyczne to blisko osadzone oczy i ludzkie zęby. Jego historia jest nieznana, ale jedna z legend mówi, że był prezentem od króla Algieru dla króla Fredryka I. W tamtych czasach niewielu ludzi widziało egzotyczne zwięrzęta na żywo, więc taksydermista, który dostał lwią skórę, nie do końca był w stanie oddać naturalny wygląd lwa.

[Wypchany lew Leo]

 

niedziela, 17 września 2023

Forteca na wyspie Hemsön

Pod koniec XIX wieku zaczęto zastanawiać się, jak chronić wejście do rzeki Ångermanälven, którą można przedostać się dość daleko wgłąb kraju. W 1914 roku utworzono korpus artylerii Hemsö i podjęto decyzję o budowie fortecy. Budowa rozpoczęła się dwa lata później i została ukończona w 1922 roku.

Forteca została wydrążona w skale. Od wejścia prowadziły dwa korytarze - jeden na wprost, ten miał przejąć siłę wybuchu w razie ataku, a drugi prowadził do części, w której mieszkali i pracowali żołnierze.

Na powierzchni znajdowały się dwa 15 cm działa i dwa reflektory. Możliwe było strzelanie zarówno do zbliżających się statków jak i samolotów. 

W 1925 forteca i korpus zostały przeniesione do stanu rezerwy, ale już po rozpoczęciu drugiej wojny światowej powróciły do aktywnego użycia. W czasie Zimnej Wojny fortecę rozbudowano.

Na wyspę dostać się można tylko promem i aż do lat '90 XX mogli to robić wyłącznie obywatele Szwecji. Forteca była użytkowana przez wojsko do roku 1989.

W fortecy było miejsce dla 320 żołnierzy, którzy pełnili tam służbę przez 5 miesięcy.

[Wejście do fortecy]

[Sklep dla żołnierzy]

[Agregat prądotwórczy]

[Pokoje żołnierzy]

[Miejsce z którego decydowano kiedy wystrzelić pociski]

[Radar]

[Warsztat]

[Działo na górze]


niedziela, 12 marca 2023

Powrót z Ålandii

Kolejnym etapem podróży miał być powrót do Szwecji, na nocleg planowaliśmy zatrzymać się w Öregrund.

Gdy przekraczaliśmy TSS płynęliśmy na żaglu wspomagając się silnikiem i znajdowaliśmy się na kursie kolizyjnym z dużym statkiem transportowym. Nie chcąc zmieniać kursu zmniejszyliśmy prędkość tak, żeby statek przepłynął przed nami, ale ta zmiana nie była zbyt widoczna. Żeby więc upewnić załogę statku, że wiemy, że to oni mają pierwszeństwo, Marcin zadzwonił do nich na VHFie (ja wciąż nie zrobiłam uprawnień). Ale była radość, jak na radiu potwierdzili, że dostali wiadomość! Pierwszy raz użyliśmy radia do czegoś innego niż słuchanie komunikatów czy rozmowa ze znajomymi.

Wciąż będąc na TSSie usłyszeliśmy, że nasz silnik zaczął działać inaczej, jakby mu obroty spadły. Podniosłam klapę do silnika, użyłam kilka razy ręcznej pompki do odpowietrzania i wydawało się, że wszystko jest w porządku, silnik dalej pracował, więc dość szybko zapomnieliśmy o problemie.

W marinie w Öregrund nie było wolnych miejsc. Był wakacyjny weekend, trwał jakiś festiwal i wszędzie było pełno ludzi i łódek. Próbowaliśmy wpłynąć w jakieś wolne miejsce między motorówkami, ale było zbyt ciasne. Gdy się wycofywaliśmy, robiliśmy to zbyt wolno i łódka straciła sterowność. Siedziałam na dziobie patrząc czy uda nam się minąć dwa trzystukonne silniki czy jednak w nie zahaczymy... na szczęście udało się wypłynąć z Öregrund bez strat. Byliśmy jednak zmęczeni, a do najbliższej mariny były 2 godziny drogi.

Mniej więcej po 1,5h, gdy słońce zaczynało zachodzić, stanął nam silnik. Wypompowywanie powietrza ręczną pompką nie dawało żadnego efektu. Zadzwoniłam po pomoc do Sjöräddning, które stacjonowało w  Öregrund. Ratownicy upewnili się, że u nas na pokładzie są tylko dorośli, nikt nie panikuje i nie ma zagrożenia życia, po czym powiedzieli, że będą mniej więcej za godzinę. Poprosili też o rzucenie kotwicy, żebyśmy nie oddryfowali w stronę kamieni, które mogłyby uszkodzić łódkę. To był pierwszy raz, kiedy użyłam kotwicy. Skutecznie!

[W oczekiwaniu na pomoc]

Ratownicy przypłynęli i odholowali nas do portu - dobrze, że ktoś z parkującego w marinie kampera przyszedł i pomógł nam przybić do brzegu. Ponieważ płacę co miesiąc składki członkowskie w Sjöräddningssällskapet za pomoc nie zapłaciliśmy nic.

Był weekend, więc następnego dnia zamiast od razu szukać mechanika od rana sami zabraliśmy się za szukanie przyczyny usterki. Wymieniliśmy filtry, sprawdziliśmy przewody paliwowe i ich łączenia, odpowietrzyliśmy układ paliwowy a i tak wciąż wydawało się, że silnik nie działa tak jak powinien - chociaż testowaliśmy go tylko w miejscu, nie chcieliśmy ryzykować wypłynięcia z portu.

Ludzie z naszej grupy wyprawowej dzwonili do nas spytać, czy dotarliśmy już do domu, więc opowiedzieliśmy im o problemach z silnikiem. Dowiedzieliśmy się też kiedy kto z grupy będzie przepływał w okolicy, w razie gdybyśmy potrzebowali pomocy. Miłe to było.

Pamiętając jakim problemem było znalezienie mechanika w okolicy naszego domowego portu, założyliśmy że łódka może pozostać w obecnym miejscu nawet do końca wakacji, czyli jakieś 2-3 tygodnie. Dobrze jednak, że byliśmy już w Szwecji i "niedaleko" domu. Zdecydowaliśmy, że ja zostanę na łódce i będę szukać mechanika a w tym czasie Marcin pojedzie transportem publicznym po samochód.

Transport publiczny oznaczał ponad godzinny spacer na przystanek autobusowy, a potem jazdę autobusem, pociągiem i jeszcze jednym autobusem zakończoną niedługi spacerem. Wszystko to miało zająć - o ile dobrze pamiętam - około 5 godzin ze względu na wakacyjny rozkład jazdy autobusów. Ponadto już o 6:30 trzeba było być gotowym do drogi.

[Okolice mariny, Ängskär]

[Punkt orientacyjny]

[Okolice mariny, Ängskär]

Niespodziewanie szybko udało się znaleźć mechanika. O 8 rano odebrał telefon i powiedział, że może przyjechać już za godzinę! Zaskoczyło mnie, że wchodząc z pokładu do środka łódki ściągnął buty.

Byłam bardzo ciekawa, co przegapiliśmy, więc patrzyłam dokładnie na to, co mechanik robi i sprawdza i generalnie robił to samo, co my dzień wcześniej. Aż do ostatniego punktu odpowietrzania - okazało się, że instrukcja do silnika mówi, żeby odpowietrzać go ręczną pompką, ale nie jest to najwyższy punkt w systemie paliwowym. Powietrze zebrało się przy wtryskiwaczach (i w podręcznikach dla mechaników ta opcja jest opisana - wiem, bo od tego czasu sprawdziłam dwa różne). Po odpowietrzeniu silnik pochodził bez problemów jakieś 20 minut, wciąż przy nabrzeżu, ale nie na luzie tylko na wstecznym biegu, i na tym się skończyła wizyta mechanika.

[Zaznaczone miejsca ostatecznego odpowietrzania]

A wieczorem do mariny wrócił Marcin, samochodem. Mieliśmy więc sprawny samochód i sprawną łódkę, w miejscu z kiepską komunikacją publiczną. Zdecydowaliśmy się następnego dnia podzielić - Marcin sam wracał łódką do naszego portu domowego, a ja wróciłam samochodem.

[Marcin odpływa]

Jak się rozstawaliśmy Marcin wyjął z grabbaga mój paszport i mi go oddał mówiąc, że jak coś się stanie i ratownicy znajdą torbę, to będą wiedzieli, że mają szukać tylko jednej osoby. Trochę strasznie to zabrzmiało. Ale będąc na łódce człowiek jest trochę bardziej przygotowany niż podróżując samochodem, na przykład listę z telefonami alarmowymi mamy zawsze położoną przy sterze, z zaznaczonymi najbliższymi stacjami ratowniczymi. Nawet sprawdzaliśmy, gdzie idzie granica między stacjami, żeby wiedzieć z którego miejsca do której stacji dzwonić.

Wszystko na łódce przygotowaliśmy tak, żeby wygodnie było prowadzić ją jednoosobowo. Było gotowe jedzenie i picie. Tylko drzwi nie zostały zamknięte... W zatoce przy Gävle podobno często warunki są nienajlepsze i tak było również tym razem. Na dużych falach łódką bardzo bujało, więc przygotowana do picia woda stoczyła się do środka łódki przez niezamknięte drzwi. Na dużych falach autopilot niezbyt dobrze się spisuje, więc trzeba było cały czas trzymać ster i nie było jak zejść do środka, żeby poszukać wodę do picia.

Przez cały dzień sprawdzałam pozycję łódki na mapie i jak łódka pojawiła się w okolicy naszego portu to pojechałam tam, żeby pomóc ją zacumować.

Te wakacje były pełne przygód, ale wspaniale było być w domu we własnym łóżku, nawet jeśli jeszcze przez kilka nocy czułam bujanie.

niedziela, 5 lutego 2023

Ålandia - Mariehamn

 Mariehamn to główne - i w sumie jedyne - miasto na Ålandii, cel wakacyjnych wyjazdów z dwoma portami dla małych łódek i portem dla promów wycieczkowych.

Reszta naszej grupy wolała popłynąć na jakąś mniejszą wyspę i spędzić tam czas blisko natury. Nas natomiast interesowało miasto, w którym jeszcze nigdy nie byliśmy, więc po raz kolejny oddzieliliśmy się od grupy.

Porty dla małych łódek znajdują się po obu stronach półwyspu, na którym leży miasto, więc płynąc do Mariehamn musieliśmy wybrać, w który port celujemy. Wybraliśmy ten po wschodniej stronie, bo wydawał się być trochę dalej od centrum miasta, co dawało większą szansę na wolne miejsca.

Nasza trasa pokrywała się miejscami z trasami promów wycieczkowych, o czym nie wiedzieliśmy. Te trasy są zaznaczone na mapach, ale nie zwróciliśmy na to uwagi. Dopiero płynąc zobaczyliśmy, że duży prom płynie w naszym kierunku, a ja - obawiając się, jak dużą falę on zrobi - wpłynęłam łódką do pierwszej zatoki, żeby tam poczekać aż nas minie. Obawy okazały się bezpodstawne, gdyż statek zrobił fale takie, jak zwykle robią małe motorówki. Z kolejnymi promami mijaliśmy się więc już trzymając kurs.


Mariehamn jest miastem turystycznym. Jest tam deptak, miejsce, gdzie odbywają się festiwale, trochę restauracji. Zaskoczyło mnie jednak, że nie było tam tłumu turystów, mimo że był to czas wakacji. I nie było ciągu straganów, które kojarzą mi się z polskimi miejscowościami nadmorskimi.

[W porcie wschodnim w Mariehamn, ÅSS]

[Przed szkołą]

[Pommern, obecnie muzeum]

[Majstång]

[Portowa rzeźba, foka]

poniedziałek, 9 stycznia 2023

Ålandia - Sottunga

W drodze do Sottungi mijaliśmy się z innymi łódkami z naszej grupy kilka razy. Gdy wiatr był dobry, inni wyprzedzali nas, ale gdy płynęliśmy między wyspami dokładnie pod wiatr, to my wyprzedzaliśmy innych. 

Na miejsce dotarliśmy różnymi trasami, ale mniej więcej w tym samym czasie. Okazało się jednak, że nie ma miejsc w porcie. Ludzie z naszej grupy zaparkowali na kotwicy po zewnętrznej stronie falochronu i poszli porozmawiać z obsługą portu.

Gospodarz portu poprzesuwał ręcznie kilka łódek robiąc miejsce dla dwóch z naszej grupy, nas zaparkował przy nieczynnym dystrybutorze i do nas documował kolejną łódka z naszej grupy. Za nami na kotwicy zmieściła się jeszcze jedna łódka z naszej grupy i jakaś "obca", która dopłynęła później. Istny tetris! Ale wszyscy szukający portu na noc znaleźli tu miejsce.

Wieczór był słoneczny, a gdy całkiem ucichł wiatr ludzie zaczęli pływać między łódkami; jakieś dzieci z innych łódek skakały z wieży do skoków (nikt pod nią nie parkował). Nasza grupa umówiła się na wieczorną imprezę - najpierw upiekliśmy kiełbasy i mięso ma grillu, a potem na dwóch sąsiadujących łódkach z naszej grupy jedliśmy. My mieliśmy po prostu kiełbasę i musztardę, ale inni - bardziej doświadczeni w spędzeniu wakacji na łódce - mieli normalny obiad, czyli do grillowanego mięsa ugotowali ziemniaki i zrobili surówkę.

[Impreza na łódce]

Po obiedzie było jeszcze imieninowe ciasto i kawa! Ciasto było niespodzianką i jedna pani piekła je w trakcie rejsu. Śmieszna sprawa, bo w czasie pieczenia skończył się gaz w butli, ale że pływanie między wyspami wiąże się ze zmiennym wiatrem, to mąż pani, która ciasto piekła, nie mógł jej wymienić butli, więc takie wpół upieczone czekało na kontynuację pieczenia już w porcie. Wyszło dobre!

Poza restauracją w porcie były również budki/stoiska z jedzeniem. Kupiliśmy tam wędzoną rybę tak dobrą, że zjedliśmy ją jeszcze przed obiadem więc wzięliśmy od razu drugą na śniadanie.

[Stoisko z wędzonymi rybami]

Tylko my zbieraliśmy się już w kierunku domu, reszta grupy wybierała się do naturhamnu ("dzikiego" portu, bez infrastruktury ale i bez opłat, często bez innych ludzi), więc gdy następnego dnia rano chcieliśmy wypłynąć mając przed sobą dłuższą trasę niż pozostali, inne łódki wciąż stały w porcie i my nie tyle wypłynęliśmy z portu, co nas linami wysunięto w miejsce, gdzie już nie było ryzyka uderzenia
w inną łódkę przy manewrowaniu.

[Widok na część portu w Sottunga i budynek z restauracją]

[Kościół w Sottunga]

[Widok z Sottunga]


Strona portu w Sottunga: https://sottungagasthamn.fi/

środa, 21 września 2022

Ålandia - Lappo

Z naszą grupą spotkaliśmy się ponownie w Lappo. Ten port był znacznie większy niż poprzednie; była tam restauracja, pralnia, sklep spożywczy, a nawet można było wypożyczyć rowery.

[Port w Lappo]

W porcie była informacja o kilkukilometrowym szlaku spacerowym po wyspie, wyznaczonym przez białe kamienie. Poszliśmy całą grupą i w czasie spaceru widzieliśmy dwie rzeczy bardzo, według mnie, specyficzne dla Ålandii: stanowiska do disc golfa i wielkiego majstånga.

Miejsca do grania w disc golfa są na Ålandii dosłownie wszędzie. I widzieliśmy ludzi, którzy wychodzili z łódek z zestawem swoim dysków do rzucania. Nie znam zasad tej gry, więc nie rozumiem dlaczego nie wystarczy jeden dysk. Ale jak tylko gdzieś przy ścieżce widać było prostokąt pokryty sztuczną trawą, to oznaczało, że gdzieś w okolicy będzie łańcuchowy kosz do gry.

Majstångi są to dekorowane kwiatami słupy, które stawia się z okazji Midsommar (Nocy Świętojańskiej). Jakiś czas po obchodach, słup się rozbiera - mniej więcej tak jak choinkę po Bożym Narodzeniu. Na Ålandii jednak, słupy te stoją przez cały rok. Ponadto mają po 10-20 metrów wysokości i czasem poza kwiatami w ramach dekoracji używane są małe modele łódek.

[Majstång na Ålandii]

[Na spacerze]

[Widok na port]

Tuż obok naszej łódki zaparkowały wieczorem dwie polskie - z obozem młodzieżowym. Chwilę z nimi pogadaliśmy i dowiedzieliśmy się, że gdy kilka dni wcześniej płynęli z Polski do Finlandii wiatr ich bardzo spychał w stronę Rosji, więc gdy my walczyliśmy z falami płynąc do Finlandii, oni starali się nie dać zepchnąć na wschód. W czasie rozmowy okazało się też jak bardzo nie znamy terminów żeglarskich po polsku 😅


wtorek, 23 sierpnia 2022

Ålandia - Jurmo

Na Jurmo mieliśmy spotkać się z resztą ludzi z naszej grupy. Niestety przy Isokari, gdzie nocowali, bardzo mocno wiało, więc zdecydowali się zostać tam jeszcze jeden dzień. Nasza droga z Uusikaupunki do Jurmo była bardziej osłonięta, więc my wyruszyliśmy w drogę.

[Białe kammiene wieże jako punkty orientacyjne]

[Mijany statek]

Wiatr był słaby, a do tego trochę fal prosto w dziub, więc trochę bujało i chlapało przez całą drogę. W książce z informacjami o portach pisało, że ten w Jurmo jest wystawiony na południowy wiatr. My popatrzyliśmy na mapę i stwierdziliśmy, że to chyba nie jest jakiś duży problem, bo wokół jest gęsto od wysp, więc nie powinno być źle. A trzeba było zaufać doświadczeniu autorów przewodnika zamiast zdawać się na swoje przeczucia! Łódkę przycumowaliśmy przy betonowym nabrzeżu i, jak zwykle, przyczepiliśmy fendery. Niestety, nocą wiatr tak nami bujał, że fendery wyskakiwały ze swoich miejsc między łódką a nabrzeżem i łódka tarła o beton - na szczęście tylko gumowym brzegiem, ale było to baaaardzo głośne. Kilka razy w nocy chodziliśmy obniżać i wciskać fendery na ich miejsce, ale to pomagało tylko na chwilę.

[Zacumowani na noc]

[Kolacja - pulpety z puszki i ziemniaki z proszku]

[Lokalny prom]

Gdy wieje, nawet nie szczególnie mocno, różne elementy łódki wydają dźwięki. Fale chlupiąco uderzają o ściany, które są zaraz koło twojej głowy. Fendery - o ile nie mają materiałowych pokrowców - skrzypią. Naciągnięte liny wydają dźwięki jak w instrumentach strunowych, a te nienaciągnięte obijają się o twarde elementy łódki. Każdy musi wypracować sobie system uciszania elementów jego łódki, bo to przeszkadza nie tylko jemu ale też sąsiednim łódkom.

Na Jurmo są hodowane szkockie długowłose krowy, z których mięso można kupić w lokalnym sklepie. Niestety żywe krowy widzieliśmy tylko z daleka.

Poza dużą ilością zieleni na wyspie jest też mały sklep z mini restauracją, hostel, kilka domów i przystań dla lokalnych promów.

[Plan wyspy]

[Sklep z rękodziełem]

[Droga na plażę]

[Strach na turystów]

[Spacer po wyspie]
    

Informacje o Jurmo