Wraz z początkiem grudnia zaczyna się adwent. Czas, w którym lampy zapalane tradycyjnie w oknach, zastępowane są przez 7-ramienne świeczniki, najczęściej w kształcie trójkąta. W pracy kupili nam takie do każdego okna w biurze! A my kupiśmy sobie jeden do domu - trochę skromnie, ale na początek wystarczy.
[Nasz świecznik]
Od początku grudnia padał śnieg - padał po 2-3 dni bez przerwy, potem 1-2 dni bezchmurnego nieba i mrozów (temperatura spadła do -17 stopni) a potem znowu opady śniegu i tak w kółko. Do tego krótki, bo zimowy, dzień (od 9:30 do 15:00, tak mniej więcej), więc szybko robiło się ciemno. Ale miasto i osiedle wyglądały ślicznie - jak na świątecznych pocztówkach, noc, śnieg i pełno świateł.
[Choinka na sąsiednim podwórku]
[Krzew dzikiej róży w Högalidsparken]
[Zasypane rowery przed blokiem]
[Góra śniegu po odśnieżeniu parkingu]
[Lussekatter - źródło: Wikimedia]
Za to 13 grudnia obchodzone jest święto św. Łucji - są śpiewane piosenki, pije się glögg (napój robiony z wina, bakalii i przypraw) i je szafranowe bułki. Obchody są organizowane w miejscach, gdzie zbierają się ludzie, a więc w przedszkolach, szkołach, kościołach czy świetlicach oraz, oczywiście, w Skansenie. Łucja (najczęściej dziewczyna, blondynka, chociaż obecnie zdarza się, że rolę Łucji grają chłopcy) ma na sobie biała długą koszulę czy suknię a na głowie wianek ze świeczkami. Towarzyszy jej orszak (luciatåg) złożony z panien, gwiazdorów w szpiczastych czapkach i - w wersji dziecięcej - z piernikowych ludzików.
[Łucja z orszakiem - źródło: Wikimedia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz