niedziela, 10 marca 2013

Naklejka na skrzynce

W naszym pierwszym szwedzkim mieszkaniu, przynajmniej na początku, nie mieliśmy swojego nazwiska na drzwiach. We wszystkich urzędach, gdzie podawaliśmy nasz adres, po naszych nazwiskach podawaliśmy "c/o" wraz z nazwiskiem właścicielki mieszkania.

Problem z adresowaniem polega na tym, że mieszkania nie mają numerów. To znaczy formalnie, ze względów podatkowych, mają, ale nie są one używane w codziennym życiu. Wysyłając do kogoś list podaje się tylko numer budynku i nazwisko, bez numeru mieszkania.
Dlatego bardzo ważne jest, żeby przy adresie umieścić nazwisko, które znajduje się na skrzynce. Skrzynka na listy to dziura w drzwiach mieszkania (drzwi są najczęściej podwójne, więc korespondencja i wszelkie ulotki lądują pomiędzy jednymi a drugimi drzwiami) i na niej umieszcza się nazwisko.

Gdy przeprowadziliśmy się do naszego nowego mieszkania, wyleciało nam to z głowy. Nie dostaliśmy więc żadnego listu skierowanego do nas, za to dostawaliśmy listy zaadresowane do poprzednich właścicieli. Dopiero po tygodniu pomyśleliśmy, że to pewnie z powodu złego nazwiska na drzwiach.
Po zmianie skrzynkowej kartki na naszą - napisaną odręcznie na kawałku koperty, ale z naszymi danymi - dostaliśmy z poczty kilka listów, które miały (teraz już częściowo zdartą) naklejkę (czasem więcej niż jedną) z informacją o nieznalezieniu nazwiska. Właśnie nazwiska, a nie adresata.

W połowie miesiąca spółdzielnia umieściła nasze nazwisko na liście lokatorów i dała nam na skrzynkę ładną kartkę z nazwiskiem. Nazwiskiem Marcina. Mamy tutaj różne nazwiska, bo Marcinowi podanie wypełniała pani z urzędu i znalazła "ó" na swojej klawiaturze (podobno jest w fińskim), a ja wypełniałam swoje sama i usunęłam wszystkie ogonki. I teraz się różnimy jedną kreską.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz