czwartek, 26 lutego 2015

Poszerzanie słownictwa

I nie chodzi tu o naukę szwedzkiego jako języka obcego, ale ojczystego. Jedna z koleżanek z pracy, która właśnie wróciła z urlopu, mówiła, że zabrała ze sobą na wyjazd słownik, w którym codziennie starała się znaleźć 2-3 nowe słowa i poznać ich znaczenie.
Inny kolega polecał hasło dnia na Wikipedii - mówił, że kiedyś czytał je bardzo często i dzięki temu poznawał pojęcia z różnych dziedzin, a nie tylko z tego, z czym ma kontakt na co dzień.

Uważam, że to ciekawe pomysły. Szczególnie ten z Wikipedią, bo jednak czytanie słownika, w którym nie zna się większości słów  - a tak jest bardzo często w przypadku języków obcych - może być trochę przytłaczające.

poniedziałek, 23 lutego 2015

Sportlov, czyli ferie zimowe

Zimową przerwę dla uczniów wprowadzono w Szwecji w latach '40 XX wieku. W ramach oszczędzania węgla, który był w tamtym czasie towarem reglamentowanym. Stąd też ferie zimowe wzięły swoją pierwszą nazwę - kokslov.
Uczniom organizowano w tym czasie różne zajęcia, które w niedługim czasie zaczęły się skupiać wokół sportów zimowych, a ferie zmieniły nazwę na sportowe (sportlov).

W latach '50 doszedł argument medyczny - późną zimą zwiększa się ilość infekcji, więc unikanie skupisk ludzi pomaga ograniczyć ilość zarażeń (szczyt zachorowań na grypę przypada - o ile dobrze pamiętam - w lutym).

Ferie zimowe w Szwecji trwają tydzień i w różnych gminach mają różne terminy, ale zawsze między 7 a 12 tygodniem roku. Ich termin zależy również od daty Wielkanocy, gdyż ferie są planowane tak, by tydzień ferii zimowych i tydzień ferii wielkanocnych nie były zbyt blisko siebie.

W niektórych szkołach wprowadzono eksperymentalne ferie (flexibelt sportlov), gdzie każdy uczeń mógł wybierać, w którym z zaproponowanych przez szkołę tygodni, chce mieć ferie. Zrobiono to, by ułatwić rodzinom mającym dzieci w szkołach w różnych gminach, wspólny wyjazd na ferie.
W jednej ze szkół z pomysłu wycofano się po 2 latach, gdyż koszt zastępstw nauczycieli w szkołach w czasie takich ferii był zbyt wysoki.
Niektóre szkoły rozważają wprowadzenie wyboru tygodnia ferii, ponieważ są rodzice, którzy chcąc wyjechać na tańsze ferie i tak zwalniają dzieci ze szkoły już po oficjalnym terminie ferii.
Część szkół już wycofała się z pomysłu uważając, że dając rodzicom i uczniom wybór, same mają problem z realizacją programu nauczania.

sobota, 21 lutego 2015

Herby Kiruny i Falun

W herbach Kiruny i Falun pojawiają się znaki powszechnie używane jako symbole płci:

[Herb Kiruny - źródło: Wikimedia]

[Herb Falun - źródło: Wikimedia]

Skąd się tam wzięły? Symbole te używane są nie tylko jako oznaczenie płci męskiej i żeńskiej ale również planet (Mars i Wenus) oraz metali (żelaza i miedzi). I to właśnie te ostatnie przedstawione są w herbach - w Kirunie rudy żelaza zaczęto wydobywać ponad 100 lat temu, a miedź w Falun już w X wieku!

Kopalnia w Kirunie jest tak ważnym miejscem wydobycia, że gdy ekspertyzy wykazały poważne zagrożenie miasta szkodami górniczymi, zamiast zamknąć kopalnię zdecydowano się kilka lat temu przenieść centrum miasta o 3 kilometry na wschód. Zabytkowe budynki zostaną przeniesione, a ludzie przesiedleni do zaprojektowego od nowa miasta.

Miedź w Falun to nie tylko kopalnia, ale również czerwony kolor. Specjalny miedziany odcień nosi nazwę tego miasta - Falu Rörfärg - i to na ten kolor pomalowana jest większość tradycyjnych domów w Szwecji.

sobota, 14 lutego 2015

Centralne biuro statystyczne i imiona

Po przyjeździe do Szwecji dostaliśmy do wypełnienia ankietę, w której pytano nas m. in. o wykształcenie. Ankieta była długa i prawdopodobnie nieobowiązkowa.

Na stronie internetowej SCB (Statistiska centalbyrån) można znaleźć statystyki z różnych kategorii - m.in. dotyczące wykształcenia, opieki zdrowotnej, środowiska i ludności (np. najpopularniejsze imiona). W wyszukiwarce imion i nazwisk sprawdzaliśmy, jak popularne są w Szwecji niektóre imiona i przypadkiem znaleźliśmy taką ciekawostkę:

[Wyniki wyszukiwania dla imienia Adam]

Panów Adamów jest w Szwecji 25 tysięcy, to jeszcze nic dziwnego. Zaskakującym jest natomiast, że aż 169 kobiet ma na imię Adam, z czego aż 12 używa go jako imienia podstawowego (tilltalsnamn).

W Szwecji nie jest niczym niezwykłym posiadanie kilku imion - kilku, czyli na przykład czterech, ale nie są one używane na co dzień. Tilltalsnamn niekoniecznie jest pierwszym imieniem, ale tym wybranym, którym człowiek chce być nazywanym i którym się przedstawia - podając imię i nazwisko używa się tilltalsnamn, a nie pierwszego imienia. Wybór imienia podstawowego nie jest obowiązkowy, ale można go dokonać w sposób formalny w urzędzie stanu cywilnego (Folkbokföring).

niedziela, 1 lutego 2015

Zmiana pracy

Od kilku miesięcy chodziła mi po głowie myśl o zmianie pracy. Po pierwsze, chciałam pracować w szwedzkojęzycznym środowisku. Po drugie, chciałam wrócić do branży, która mnie bardziej interesuje. Po trzecie, mam wrażenie, że jakiekolwiek zarządzanie ludźmi jest dla mnie zbyt stresujące, wolę jednak bardziej techniczne zadania; koleżanki, które wiedziały, że szukam pracy, próbowały mnie przekonać, że bycie leadem w innych firmach wygląda inaczej niż w mojej dotychczasowej pracy, ale wolałam nie ryzykować.

Pierwsze CV wysłałam chyba w czerwcu i wtedy na własnej skórze przekonałam się o tym, o czym słyszałam już wcześniej - szukanie pracy w wakacje to bardzo zły pomysł, ponieważ większość ludzi jest na wakacjach. Samych ofert pracy jest mniej, a procesy rekrutacyjne dotyczące opublikowanych ofert potrafią przeciągnąć się o kilka tygodni.

Byłam na kilku rozmowach - wszystkie były po szwedzku i byłam z siebie zadowolona, że nie rozmawiając po szwedzku na co dzień, jestem w stanie coś poopowiadać o swojej pracy i oczekiwaniach. Z rozumieniem nie mam problemu, bo codziennie słucham radia i dosyć często oglądam szwedzką telewizję.

Rozmowa w jednej z dużych firm była bardzo dziwna - szef zespołu próbował mnie przekonać, że praca u nich jest nudna, monotonna (to samo robi się w cyklach 3-miesięcznych) i nie ma żadnych szans na awans przez najbliższe 5 lat. Ja rozumiem, że ktoś od początku rozmowy czuje, że nie pasuję do zespołu - ale w takim wypadku mógłby zakończyć rozmowę wcześniej.

Jesienią udało się znaleźć firmę pasującą do moich oczekiwań, której się spodobałam! Umowę podpisałam elektronicznie, potwierdzając SMSem. Wydawało mi się to tak nierealne, że mimo iż następnego dnia złożyłam wypowiedzenie w firmie, w której pracowałam, to dopóki nie spotkałam się w grudniu na lunchu z moją nową szefową i nie dostałam danych do logowania do systemu w nowej firmie, to nie mogłam uwierzyć, że zmieniam pracę. Ma to swoje dobre strony - pracowałam na pełnych obrotach praktycznie do samego końca, co wzbudzało zdziwienie u kolegów z pracy, którzy wprost mówili, że nie rozumieją, jak mi się jeszcze chce tak starać, skoro opuszczam firmę.

Ostani dzień w firmie był trochę dziwny - już ktoś "zamówił" sobie mój monitor, ktoś inny mój komputer, pomagałam koleżance przygotować propozycję nowego rozkładu ludzi w pokojach (to akurat jest mądre, gdy ktoś odchodzi, bo nie ma poczucia pustki przy opuszczonym biurku). Dostałam miłe prezenty - m.in. książkę o moim nowym hobby i chiński "cukier" (mam wrażenie, że to coś w rodzaju sztucznego miodu) - była fika i krótka przemowa szefa. A potem wyściskanie wszystkich i... zamiast wrócić do domu pojechałam na podsumowujące miniony rok spotkanie mojego działu w nowej firmie; ledwo zdążyłam (niestety, pora wybitnie sprzyjała korkom na drodze).

Pierwszego dnia w pracy dużo się działo - łącznie z treningiem, jak się zachowywać na rozmowie u klienta. Rozmowę miałam tego samego dnia; zapomniałam praktycznie o wszystkim, czego się nauczyłam - na szczęście (mnie to naprawdę cieszy! ale nie wszyscy koledzy z pracy zdają się być z tego zadowoleni) na rozmowę do klienta jeździ się z szefem (tudzież sprzedawcą będącego w kontakcie z danym klientem), który pomaga na rozmowie. Za mnie szefowa załatwiła wstępną rozmowę "o niczym" oraz uprzedziła, że to mój pierwszy dzień w pracy i że mogą wystąpić problemy językowe (wcześniej na treningu dotyczącym interview rozmawialiśmy o tym i nawet człowiek, który przeprowadzał szkolenie, stwierdził, że to może być dobry pomysł; problem był taki, że czasem zdarzało mi się zaciąć, bo szukałam słowa albo odmiany czasownika i jeśli ktoś nie wie, że mam problemy z językiem, może sobie różne rzeczy pomyśleć, prawda? a nikt nie chce zrobić złego wrażenia na kliencie); poza tym przypomniała mi, że mogę coś narysować, żeby zaprezentować system, o którym mówię. To naprawdę pomaga, bo wiadomo, że jest z tobą na rozmowie ktoś, kto jest po twojej stronie, kto jednocześnie zna potrzeby klienta i twoje możliwości i może podpowiedzieć, o czym warto powiedzieć, jeśli akurat się samemu zapomni.

Na odpowiedź od klienta (pozytywną!) czekałam cały tydzień. W tym czasie chodziłam na szkolenia i robiłam co chciałam :-) Nikt nie sprawdzał, czym się zajmuję, co planuję. Fakt, że czasu nie marnowałam, bo przygotowałam sobie na podstawie ofert pracy w naszym systemie listę narzędzi, które warto poznać i zaczęłam się nimi "bawić".
Koledzy, którzy również czekają na projekty u klientów, wymyślili projekt, którym będą się zajmować (ma to służyć rozwojowi kompetencji pracowników, więc firma chętnie sponsoruje części czy inne potrzebne narzędzia). Ja też do nich dołączę - zapowiada się ciekawie, można się będzie nauczyć nowych rzeczy!