Tegorocznego sylwestra spędziliśmy w Kungshamn - małym miasteczku na zachodnim wybrzeżu Szwecji, między Göteborgiem a Oslo. Jest to miejscowość typowo letniskowa, więc gdy przyjechaliśmy ludzi było mało, a co za tym idzie brak tłoku w sklepie, na ulicy, a do tego cicho.
Kungshamn jest częścią krainy Bohuslän (jednej z 25 historycznych krain Szwecji). W krajobrazie dominują skały o łagodnym, zaokrąglonym kształcie. W samym Kungshamn i na sąsiedniej wyspie Smögen jest bardzo gęsta zabudowa - wyminięcie się dwóch samochodów w bocznej ulicy wymaga współpracy, a często wręcz wycofania jednego z samochodów z tej ulicy; nie mam pojęcia, jak ludzie ogarniają to latem, gdy przebywa tam kilkakrotnie więcej ludzi.
[Widok ze Smögen]
[Widok na port w centrum Kungshamn]
[Centrum Kungshamn]
Niedaleko Kungshamn (niecała godzina jazdy samochodem), znajduje się jeden z nielicznych szwedzkich fjordów - Gullmarn. Nie jest on tak spektakularny, jak norweskie fjordy; trochę przypomina archipelag przy Sztokholmie, z wyjątkiego tego, że zamiast wielu małych wysp, widać po drugiej stronie wody jeden zwarty kawałek lądu.
[Port w Lysekil]
[Port w Lysekil]
W okolicy znajduje się kamień z rysunkami naskalnymi:
[Szewc w Backa]
Do miejsca z rysunkami jedzie się kilka kilometrów wąską drogą, by gdzieś w bocznej drodze znaleźć parking na 2-3 samochody. Łatwo go przegapić.
[Parking przy rysunkach naskalnych w Backa]
W Kungshamn zorganizowano miejskiego sylwestra. W porcie w centrum zamontowano głośniki, z których leciały szwedzkie rytmiczne piosenki (w sam raz do tańczenia, muzyka przypominała tą z lat '60 - '90); do tego rozdawano czekoladki i champisa.
Champis to oranżada z bąbelkami, robiona z winogron i jabłek, w smaku przypomina trochę szampana. Produkowana jest w Örebo od 1910.
Impreza sylwestrowa zaczynała się o 16:00; przed 17:00 było przemówienie burmistrza, a o 17:00 pokaz fajerwerków. Całość skończyła się około 17:15 - to był najwcześniejszy sylwester w moim życiu :D
My spędziliśmy w porcie niecałe pół godziny. Było kilka stopni mrozu, ale wiał mocny zimny wiatr i padał deszcz, co sprawiło, że doszczętnie przemarzliśmy i wróciliśmy do domu. Przemowy burmistrza nie usłyszeliśmy, ale fajerwerki oglądaliśmy przez okno leżąc na kanapie przy grzejniku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz