wtorek, 6 sierpnia 2019

Wycieczka kajakowa

Jedną z naszych wakacyjnych wycieczek miała być wyprawa kajakowa. Wstępny plan zakładał, że pakujemy do kajaków jedzenie i namiot, bierzemy to na morze, a potem płyniemy na jakąś wyspę, gdzie nocujemy i następnego dnia wracamy do domu.

Zdecydowaliśmy się jednak spać w trochę wygodniejszych warunkach, na łódce. Dzień wcześniej zawieźliśmy tam pościel i zostawiliśmy jedzenie w lodówce.

Trasa miała 13 mil morskich (czyli jakieś 24 km). Dzień był słoneczny, miały być 24 stopnie. Smarując się kremem z filtrem, nie pomyślałam, żeby zostawić grubszą warstwę kremu od spodu ręki  - i tam się pięknie poparzyłam. Jak człowiek spaceruje na lądzie w słoneczny dzień, to część ręki (ta, która styka się z tułowiem) opala się słabo. Na wodzie natomiast, opala się ona od światła odbitego w wodzie. Dzięki temu mam teraz tę "spodnią" część ręki ciemniejszą niż tę górną.
Nie polecam również szortów. Na kajaki dużo lepsze są spodnie do kolan - na pewno lepiej chronią nogi przed słońcem. A na dłonie rękawiczki rowerowe. Żeby się schłodzić, często wsadzaliśmy ręce do wody, a to zmywa filtr.

[Trasa]

[Przerwa na lunch]

[Kajaki i otwarte morze]

Według naszych obliczeń, trasa powinna nam zająć około 6h (liczy się średnio 2 mile na godzinę, bo miejscami wiosłuje się szybciej, ale czasem trzeba zrobić przerwę na picie czy oglądanie ptaków). I mniej więcej tyle nam zajęła. Największym problemem okazało się być nie zmęczenie (chociaż mięśnie było czuć), ale upał - poparzenia na rękach i nogach, a do tego brak cienia na morzu. Kapelusz z dużym rondem pomagał chronić głowę, ale cała reszta ciała i tak się nagrzewała. Dlatego też wielką ulgę przynosiły wyspy z drzewami, gdzie można było chociaż chwilę posiedzieć w cieniu.

Najtrudniejszy był fragment, gdzie trzeba było przeciąć zatokę (na mapie jest to odcinek 13-14), bo pływały tam motorówki, więc im szybciej się płynęło tym lepiej. Motorówki są szybkie i robią fale, co nie jest szczególnie fajne (im szybciej i bliżej kajaka płyną, tym większa jest fala). Najgorsze jednak są, według mnie, skutery. Są szybkie i mają mały promień skrętu, więc trzeba się cały czas rozglądać, żeby wiedzieć, gdzie są (albo liczyć na to, że kierujący skuterami będą uważać i nie zrobią nam, kajakarzom, za dużej fali); ponadto są głośne.

[Prawie u celu]

[Odpoczynek]

Ze względu na poparzenia, nie było szans, żebyśmy następnego dnia zrobili w słońcu tę samą trasę (dzień znowu był ciepły i bezchmurny). Wzięliśmy więc spod klubu łódkowego autobus do miasta, a stamtąd taksówkę do domu (latem najbliższy przystanek autobusowy mamy 9km od domu; poza wakacjami jeździ autobus, który zatrzymuje się jakieś 2km od domu i wtedy można by było myśleć, żeby przejść to pieszo).
Po południu zamontowaliśmy na auto bagażnik na kajaki i pojechaliśmy do klubu je zabrać.

Jedną z rzeczy, która bardzo się nam przydała na tej wycieczce było walkie-talkie. Wystarczy, żebyśmy byli od siebie w odległości kilku metrów i już trzeba do siebie krzyczeć, a dzięki temu urządzeniu nawet większa odległość nie jest problemem. Jest to na tyle małe, że przyczepione do kamizelki w niczym nie przeszkadza.

[Walkie-talkie]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz