W maju tego roku, gdy odwiedziliśmy Norwegię, zdarzyło nam się przejechać niewielki odcinek trasy norweską autostradą. Bramek nie było, a płacić na trasie można było jedynie gotówką i w tym celu trzeba było zjechać przed autostradą do miejsca poboru opłat. Nie mieliśmy gotówki, więc pojechaliśmy przed siebie, zastanawiając się, czy dostaniemy z tej okazji mandat czy nie.
Właśnie dostaliśmy rachunek. Ze zdjęciem, na którym nie widać nic poza rejestracją samochodu (bardzo wyraźną) - cała reszta jest czarna. Rachunek jest napisany po szwedzku, przekręcili nam nazwisko (bo Marcin zamiast jednej polskiej litery, ma literę fińską, która najwyraźniej nie występuje w norweskim), a kwotę podano w koronach norweskich i szwedzkich - co jest o tyle dobre, że nie trzeba będzie się zastanawiać, ile dokładnie przelać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz