wtorek, 28 lipca 2015

Kolmården

Ogród zoologiczny w Kolmården założono w latach '60. Od początku planowany był jako miejsce, gdzie zwierzęta nie mieszkają w klatkach i maja duże otwarte wybiegi.

[Hotel dla owadów, w menu: nektar]

Kolmården to miejscowość położona niecałe 150 km na południowy zachód od Sztokholmu. Większość tej trasy pokonuje się autostradą E4, ale ostatnie 30 km to wąska kręta droga przez kilkudomowe osady i lasy.

Pierwsze, co nas zaskoczyło po przyjeździe na miejsce, to naprawdę duży parking. Prognoza pogody zapowiadała deszcz, wiec spodziewaliśmy się niewielu odwiedzających, ale pomyliliśmy się. Bardzo. Najwyraźniej ludzie uważają, ze w czasie deszczu przyjemniej spacerować po zoo niż siedzieć na plaży.

Bilety wstępu można kupić nie tylko w kasie, ale również na stronie internetowej parku, więc nie trzeba stać w kolejce.
Przy wejściu do parku są automatyczne bramki, które nie działały, gdy my przyjechaliśmy, i bilety sprawdzano ręcznie.

Za bramkami są wózki, podobne do dziecięcych zabawek: platforma na kółkach i dyszel. W parku widzieliśmy dużo rodzin, które na tych wózkach woziły torby, lodówki turystyczne, parasole a nawet dzieci.

Największym hitem podczas naszej wizyty w parku były niedźwiedzie chodzące po drzewach. Pierwszy raz w życiu widziałam, jak mały niedźwiadek wspina się kilka metrów w górę na drzewo.

[Mały miś]

[Misiowa wspinaczka]

Część parku poświęcona tygrysom jest urządzona w stylu azjatyckim. Budynki wyglądają jak wyjęte w Tomb Raidera, stoisko z jedzeniem serwuje bodajże tajskie jedzenie w "chińskich" pudełkach, z pałeczkami. Klimat jest naprawdę fajny!
Do tego "prezentacja" tygrysów w porze karmienia jest tak ułożona, że (mam wrażenie) nietresowane zwierzęta, zachowują się zgodnie z muzyką. Tzn. opiekun rzuca im mięso raz z jednej raz z drugiej strony rzeczki płynącej przez wybieg, a tygrysy biegną do niego przez most złożony z kilku kamieni. I akurat wtedy leci taka bardziej dynamiczna muzyka.

[Budynek przy wybiegu tygrysów - widok z boku]

[Budynek przy wybiegu tygrysów - widok z przodu]

Na wybiegu znajduje się wkopany autobus z rosyjskimi napisami. To pewnie dlatego, że mieszkają tam tygrysy syberyjskie. Widziałam kiedyś zdjęcia z odwiedzin króla w Kolmården, wówczas król i opiekun tygrysów byli wewnątrz tego autobusu.

[Tygrysy]

Na drugim końcu parku znajduje się kolejka linowa o długości ponad 2,5 km. Wagoniki są ośmioosobowe, ale my jechaliśmy tylko we dwoje. Obsługa kolejki przydziela odwiedzających do wagonika, więc pewnie w dni, gdy odwiedzających jest więcej, upychają ludzi bardziej (za nami stała rodzina 4-osobowa, więc spokojnie mogliby nas wpakować do jednego wagonika).

[Odjeżdżające wagoniki]

[Powracające wagoniki]


[Widok na zatokę]

[Kolejka]

Kolejka jedzie nad wybiegami niedźwiedzi, łosi, żyraf, zebr i lwów, a przewodnik audio (do wyboru w języku szwedzkim, fińskim, angielskim i duńskim albo norweskim) opowiada o zwyczajach zwierząt. To była druga najfajniejsza atrakcja parku, zaraz po niedźwiedziach.

[Niedźwiedź na drzewie]

[Żyrafy ze znajomymi]

[Żubry]

[Łosie]

[Lwy]

Gdy zaczęło bardziej padać, wróciliśmy do domu. Drugie pół parku - w tym małpiarnia - musi poczekać na kolejna wizytę.

W parku jest też cześć rozrywkowa poświęcona Bamsemu (Bamses Värld), z atrakcjami dla najmłodszych fanów najsilniejszego niedźwiadka na świecie. Można odwiedzić dom Bamsego, przejechać się samochodem z żółwiem Skalmanem, pokręcić się na statku albo przejechać się kolejką.

[Świat Bamsego - statek]

[Świat Bamsego - domek Bamsego]

[Świat Bamsego - domek babci]

poniedziałek, 20 lipca 2015

Stadsarkivet - archiwum miejskie

W archiwum miejskim w Sztokholmie znajdują się informacje dotyczące zarówno samego miasta jak i regionu. Najstarsze przechowywane w nim dokumenty pochodzą z końca XIV wieku.

Archiwum znajduje się na Kungsholmen, jednej z wysp w centrum miasta, przy ulicy Kungsklippan 6. Z zewnątrz, od strony głównego wejścia, nie wygląda szczególnie okazale - zwykły parterowy budynek z cegły; jednak to, co widać, to jedynie niewielki fragment całości. Magazyn archiwum, wybudowany w 1943 roku, ma 7 pięter, z czego duża część jest wykuta w skale, by zabezpieczyć dokumenty przed ewentualnymi zniszczeniami wojennymi.

W czasie Kulturnatt, czyli tutejszego odpowiednika Nocy Muzeów, można było zwiedzić archiwum z przewodnikiem i zapoznać się z kilkoma dokumentami z archiwum.

1. Przestępcy

W budunku archiwum mieściło się pierwsze w Szwecji więzienie, gdzie odsiadywało się (a nie odpracowywało) karę. Każdy więzień posiada kartotekę, w której znajduje się jego zdjęcie, lista ubrań i przedmiotów z którymi stawił się do odbycia kary oraz opis przestępstwa.

Ponadto w kartotece znajduje się życiorys przestępcy sporządzony przez księdza, który przeprowadzając wywiad z osadzonym próbował zrozumieć, co ściągnęło człowieka na złą drogę.
Przewodnik przedstawił nam historię złodzieja, który dorabiał klucze i okradał mieszkania. Historia życia złodzieja wręcz wzbudzała współczucie - gdy był jeszcze dzieckiem stracił ojca, próbował pomóc matce utrzymać rodzinę, ale nie bardzo udawało mu się udawało, popadł w nałogi i by przeżyć zaczął kraść (to tak w skrócie, dokument zawierał więcej szczegółowych informacji).

Archiwum przechowywało również plan dnia więźniów, w którym był wyznaczony czas na gimnastykę, z uwzględnieniem krótkiego dostępu do światła słonecznego zimą i długiego latem.

2. Miasto

W archiwum można znaleźć dokumenty, które kilkaset lat temu pomagały ściągać podatki z właścicieli nieruchomości. Dokumenty zawierają rysunki kwartałów, wraz z nazwiskami właścicieli poszczególnych budynków (ta mapa zawiera jedynie nazwy ulic i kwartałów, ale podobnie wyglądały te z nazwiskami właścicieli).
Można też znaleźć mapy robione przez architektów (np. taką).
Jak wyglądały listy mieszkańców konkretnej nieruchomości - imię, nazwisko, zawód, stan cywilny, liczba dzieci - można zobaczyć tutaj.

3. Szkoła

Archiwum przechowuje informacje ze wszystkich szkół w regionie. To są dziesiątki metrów półek z informacjami o rocznikach, klasach i szkołach.

Przewodnik pokazywał nam klasowy zeszyt uwag z przełomu XIX i XX wieku. Ponad 100 lat temu uczniowie w szkołach robili to samo, co współcześni! To było niesamowite odkrycie zobaczyć, że ludzie w pokoleniu naszych pradziadków dostawali uwagi za przeklinanie, rysowanie penisów czy rzucanie się papierowymi kulkami.


Dokumenty dostępne w archiwum można "zamówić". Dokument jest wówczas przynoszony do czytelni i można go przeglądać przez 15 albo 30 minut, zapewne w rękawiczkach (wszyscy pracownicy archiwum mieli takie ładne białe rękawiczki, których używali, gdy dotykali jakichkolwiek dokumentów).
Część dokumentów jest również dostępna w wersji elektronicznej na stronie internetowej archiwum.

niedziela, 19 lipca 2015

Bubbies - hawajski deser lodowy

W ICA na Liljeholmen często zdarza mi się znaleźć coś nowego do jedzenia. Dzisiaj znalazłam lody Bubbies.

Lody są w "kulkach", a każda kulka otoczona słodzoną mąką ryżową, dzięki czemu można porcję lodów trzymać w ręce. Jedna porcja jest trochę mniejsza od Delicji.
Z tych, które kupiłam, zdecydowanie najlepsze były czekoladowe z "ciastem" ryżowym o smaku espresso (mocne i niesłodzone).
Bubbies mają ciekawą konsystencję i są smaczne, ale dość drogie (jedna porcja kosztuje około 20 SEK), porównując chociażby do Ben & Jerry's (około 55 SEK za pintę).

[Torebka na Bubbies]

[Bubbies w przekroju]

Więcej informacji można znaleźć na stronie szwedzkiego dystrybutora oraz hawajskiego producenta.

piątek, 17 lipca 2015

Łosie w Ockelbo

Przed wakacjami szukałam miejsca, w którym można zobaczyć (i pogłaskać!) łosie. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że większość parków znajduje się w południowej części Szwecji. Fakt, że to na południu kraju gęstość zaludnienia jest zdecydowanie większa niż na północy, więc potencjalnych odwiedzających więcej, ale łosie lubią chłodniejsze regiony, więc łatwiej powinno być je hodować na północy.
Mnie interesowała środkowa i północna część Szwecji, a tam parków z łosiami jest jedynie kilka, z czego tylko jeden otwarty codziennie dla turystów indywidualnych. Niedaleko Ockelbo, za Gävle.

[W parku]

Byliśmy jedynymi gośćmi, więc właściciel spędził z nami trochę czasu opowiadając o zwyczajach łosi i prezentując nam mieszkańców swojego parku. Przyjechaliśmy godzinę przed porą karmienia, więc przeszliśmy się wokół jednej z zagród (kawałek kamienistego lasu otoczony płotem), w której mieszkały 3 dorosłe zwierzęta. Było cicho i słonecznie, a łosie wylegiwały się między drzewami obserwując nas. My mogliśmy je zobaczyć dzięki ich uszom - niepodobnym do żadnego krzaku czy drzewa, a więc zupełnie niezamaskowanym.

[Młody łoś]

[Młody łoś]

Mniej więcej kwadrans przed porą karmienia przyjechało auto ze świeżo ściętymi gałęziami młodych drzew (jakich, tego nie wiem - po liściach nie poznałam, a ze szwedzkich nazw drzew znam tylko te, z których robi się meble). Wtedy łosie powolnym krokiem zaczęły przychodzić pod bramę, na posiłek.

Żeby podeszły do nas, do płotu, właściciel zwabiał je... bananami! Wkładał ekologicznego banana - ze skórką i naklejką producenta! - do oka w siatce, a łoś podchodził i pożerał banana. Właściciel jest silny i udawało mu się przez chwilę tego banana utrzymać, więc mieliśmy kilka okazji, żeby pogłaskać łosie po pyskach i po włochatych rogach.

[Łosie w oczekiwaniu na lunch]

[Łosza]

[Druga łosza]

[Łoś]

Więcej informacji można znaleźć na stronie parku.