sobota, 13 lipca 2013

Szkocja - Edynburg

Kilka lat temu byliśmy na wakacjach w Walii i wspominamy to bardzo dobrze. Wyspy Brytyjskie znane są ze swojej deszczowej pogody i niezbyt ciepłego lata, co jest ich dużym wakacyjnym atutem, gdyż za upałami nie przepadamy. Bezpośrednich lotów ze Sztokholmu do Bristolu, Cardiff czy Bristolu niestety nie ma, ale są do Edynburga. Tegoroczne wakacje postanowiliśmy więc spędzić w Szkocji i zobaczyć, co ciekawego czeka tam na turystów.
[Edynburg - widok z zamku]

[Edynburg - jedna z bocznych ulic w centrum miasta]

[Dworzec kolejowy Waverly]

Główną atrakcją Edynburga jest, znajdujący się na górze w centrum miasta, zamek. Kamienna budowla na skale robi wrażenie, które niestety psuje wielka plastikowa arena wystawiona na dziedzińcu przed wejściem do zamku. Widownia jest rozkładana na czas lata, dzięki czemu dużo osób może oglądać różne pokazy, spośród których najważniejszy jest sierpniowy Military tattoo.

Na zamku można zobaczyć, jak wyglądało zamkowe i wojskowe więzienie, obejrzeć historię szkockiej  armii oraz zobaczyć prawdziwe klejnoty koronne.

Prosto z zamku poszliśmy na Royal Mile - długa ulica (formalnie to nawet dwie), przy której znajdują się kamienne domy i kościoły, jest wiele pubów i sklepów, a na jej końcu pałac Holyroodhouse. Pałac ten jest oficjalną siedzibą królowej brytyjskiej w czasie jej wizyt w Szkocji - w dniu, w którym byliśmy w Edynburgu królowa wydawała przyjęcie w ogrodzie! Na Royal Mile widzieliśmy wielu Szkotów w kiltach i innych eleganckich strojach, których nawet nie umiem nazwać. Kilku panów miało cylidry, a panie rozmaite kapelusze - od dużych, z woalami, po małe, przypominające kwiaty.

[Goście udający się na przyjęcie u królowej]

Na nasz pierwszy szkocki lunch wzięliśmy haggis z ziemniakami (tattie) i rzepą (neep). Smaczne! Nie jest ani trochę obrzydliwe, a z wyglądu i konsystencji przypomina naszą swojską kaszankę.

Z podobnych "innych" rzeczy na jedno ze śniadań wzięliśmy black puddig (część tradycyjnego szkockiego śniadania), ale to nie było już tak dobre, bo było suche - być może to wina złego przygotowania a nie samej potrawy.

W Edynburgu nie mieliśmy śniadania, ale w naszej okolicy był bar, gdzie takowe można było kupić. Rozmawialiśmy między sobą po polsku i pani z obsługi zapytała, z jakiego jesteśmy kraju, bo tak dziwnie nasz język brzmi jakbyśmy byli z Południowej Afryki. Ha! Tego się nie spodziewaliśmy. Na ogół ludzie słysząc nasz polski lub mój angielski obstawiają Rosję - ale do Afryki to się jeszcze nikt nie zagalopował.

Przy Royal Mile znajduje się ciekawe miejsce, bo trudno to nazwać muzeum - Camera Obscura and World of Illusions, miejsce o ponad 150-letniej tradycji! Na kilku piętrach znajdują się różne eksponaty, których można dotknąć i się nimi pobawić - jest labirynt zbudowany z luster, są zdjęcia, które sprawiają wrażenie trójwymiaru, laserowe obrazy i inne optyczne oraz elektryczne zabawki. Na szczycie budynku znajduje się camera obscura, która pozwala obserwować otoczenie budynku na żywo - nie za pomocą kamery, ale dwóch luster obsługiwanych długą ręczną dźwignią. Super! Poza tym na tarasie widokowym dostępne są lornetki, które pozwalają pooglądać centrum Edynburga.

[Edynburg - widok z budynku Camera Obscura]

[Camera Obscura and World of Illusions - krajobraz i portet w jednym]






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz