środa, 17 lipca 2013

Szkocja - Tobermory

Na Wyspę Isle of Mull przypłynęliśmy promem. Droga do promu szeroka nie była, ale za to bardzo ładna. Z dużą ilością owiec. Na drodze mieściło się 1,5 samochodu, ale dość często (co jakieś 200 metrów) były zatoczki do wymijania. Były też znaki ostrzegające, jeśli droga zbliżała się do wzniesienia, przez które była ograniczona widoczność. Wszyscy spotkani kierowcy, a nie było ich wielu, grzecznie zatrzymywali się w wyznaczonych miejscach, więc przejazd nie był problematyczny.

[Droga w okolicy Loch Linnhe]

[Isle of Mull widziane z promu]

[Mijanki na Isle of Mull]

[Autobus daje pojęcie o szerokości drogi]

Znacznie częściej niż samochody można było trafić na drodze na owce. Owce leżące, spacerujące, biegające i jedzące. Owce pasły się na wyznaczonych - duuuużych - obszarach ogrodzonych płotem. Przez ich pastwiska przebiegała droga, więc postawienie bramy między pastwiskami nie byłoby optymalnym rozwiązaniem. Użyto więc innego - cattle grid. To takie poprzecznie ułożone, dość wąskie belki, między którymi są na tyle głębokie rowki, że owcza (ani krowia) noga nie jest chętna korzystać z tego przejścia.

[Owce drogowe]

[Owca przydrożna]

[Cattle grid]

Tobermory to niewielka miejscowość z kolorowymi domami oraz portem dla jachtów i łódek. Gdy przyjechaliśmy było pochmurno i padało - o taaaak, takiej pogody oczekiwaliśmy od Szkocji! Po przejściu się wzdłuż głównej ulicy i zjedzeniu tradycyjych frytek z rybą (i octem!) sprzedawanych z vana na nabrzeżu (trafiliśmy na porę między lunchem a obiadem, więc żadna restauracja nie sprzedawała ciepłych posiłków; tak było w każdej miejscowości, którą odwiedziliśmy) pojechaliśmy do hotelu (w sumie to było coś między B&B a hotelem), w który - z powodu brzydkiej pogody - zostało włączone ogrzewanie. Miło było się po przemoknięciu ubrać w taki rozgrzany na kaloryferze szlafrok, bardzo miło.

[Tobermory]

[Tobermory]

[Tobermory]

[Port w Tobermory]

[Port w Tobermory]

[Łódka ogrodowa]

[Esencja brytyjskości]

Następnego dnia pojechaliśmy na morskie safari oglądać delfiny. Nie skakały tak ładnie, jak można zobaczyć na filmach albo w delfinarium, ale widać było płetwę i kawałek grzbietu, gdy się wynurzały. Były też walenie - wynurzały się rzadziej (według przewodnika co kilka minut), więc jak się przegapiło jedno wynurzenie, to na następne trzeba było trochę poczekać. Delfiny wynurzały się po kilka razy pod rząd, więc z nimi było łatwiej. Zastanawiałam się, dlaczego nasza łódka nie podpłynęła bliżej, ale później przeczytałam, że firmy oferujące takie wycieczki są często zrzeszone w czymś w rodzaju towarzystwa przyjaciół delfinów i zobowiązane są do nie podpływania zbyt blisko, żeby im nie przeszkadzać.
W czasie wycieczki widzieliśmy jeszcze grupę fok wylegujących się na skałach i pływających w okolicy plaży na jednej z okolicznych małych wysp. Obserwowały nas z takim zainteresowaniem jak my je.
Mijaliśmy również gniazdo orłów morskich. Mimo szczegłówych objaśnień gniazda nie widziałam - być może przypominało jeden z krzaków, których było sporo w okolicy - za to lecącego orła owszem.

[Focza wyspa]

Cafe Fish jest restauracją polecaną zarówno w Internecie jak i w lokalnych hotelach. Jej wyjątkowość polega na tym, że posiada swój własny kuter, który przypływa pod restaurację w okolicy godziny 16:00. 1,5 godziny później wszystkie rzeczy, które udało się złowić, będą serwowane restauracji. Nie zawsze wszystkie pozycje z karty są dostępne - zależy to między innymi od pogody, przypływu i pewnie szczęścia rybaków.

W tej restauracji po raz pierwszy w życiu jadłam małże, w gulaszu rybnym. Wszystko było super, ale małże (dobrze, że przynajmniej były ugotowane) mają takie obrzydliwe syfony. Nie mogłam na nie patrzeć, ale jak je jadłam, to tylko o nich myślałam :-/ Nie mogę powiedzieć, żeby było to niedobre, ale mój mózg skupiał się na tych rurkach... ble!


[Gulasz rybny]

Marcin wziął przegrzebki. Nie bardzo wiedzieliśmy, co to jest, więc zapytaliśmy kelnerkę. Przyniosła muszlę i wyjaśniła jak to żyje oraz jak ucieka przed statkiem. Wyglądało to zabawnie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz