niedziela, 4 marca 2012

Hässelby strand

Może warto by było najpierw poznać własną dzielnicę, ale... strasznie mnie kusiła wycieczka na plażę. Skoro są wyznaczone kąpieliska, to założyłam, że jest przy nich plaża. Zamiast jednak sprawdzić na mapie, gdzie można je znaleźć, zasugerowałam się nazwą jednej ze stacji metra: Hässelby strand.

Po dojechaniu na miejsce okazało się - co w sumie nie dziwne - że jestem na zwykłym osiedlu. Jedyne, co je odróżniało od "naszego" osiedla, to to, żeby było zimniej i mglisto.

Mgła powodowała, że zupełnie nie było widać granicy między wodą a lądem, co dawało bardzo fajny efekt. Szczególnie, gdy w miejscu - o którym myślałam, że to jest już niebo a nie woda - pojawiały się płynące kaczki.

Na osiedlu stały niezbyt ładne bloki z lat '50 przypominające stare polskie nadmorskie ośrodki wypoczynkowe :D Średnia wieku mijanych ludzi to jakieś 65 lat, a może nawet więcej.

Piaszczystej plaży nie stwierdzono. Był za to duży park wzdłuż jeziora Mälaren. Idąc ścieżką spacerową, w najwęższym punkcie parku, po jednej stronie (w odległości może 5 metrów) mija się blok, a po drugiej (zaraz obok ścieżki) są skały i jezioro.

Było bardzo dużo ptaków - głównie kaczki (ogrom kaczek), sikorki modre i kilka łabędzi (ponadto jeszcze jakieś inne małe ptaki, których nie potrafię nazwać). Poza tym dużo mgły, szron i pustka...


W parku było wydzielonych kilka miejsc na ognisko albo grilla (chociaż nie było wybudowanych grilli ogrodowych, a u nas na osiedlu są). Utwardzone place na uboczu, z ustawionymi wokół ławkami, ze śladami po palonym ognisku.

W parku (a może raczej: na osiedlu) był jakiś zakład albo nieduża fabryka, przed którą stała dziwna rzeźba. Nie mam pojęcia co przedstawia - nie była podpisana, w internecie też nie znalazłam żadnych informacji na jej temat.


Jeśli chodzi o piaszczystą plażę, to... chyba trzeba będzie dokładniej sprawdzić informacje, zanim się pojedzie na kolejny spacer.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz