Po dojechaniu na miejsce okazało się - co w sumie nie dziwne - że jestem na zwykłym osiedlu. Jedyne, co je odróżniało od "naszego" osiedla, to to, żeby było zimniej i mglisto.
Mgła powodowała, że zupełnie nie było widać granicy między wodą a lądem, co dawało bardzo fajny efekt. Szczególnie, gdy w miejscu - o którym myślałam, że to jest już niebo a nie woda - pojawiały się płynące kaczki.
Na osiedlu stały niezbyt ładne bloki z lat '50 przypominające stare polskie nadmorskie ośrodki wypoczynkowe :D Średnia wieku mijanych ludzi to jakieś 65 lat, a może nawet więcej.
Piaszczystej plaży nie stwierdzono. Był za to duży park wzdłuż jeziora Mälaren. Idąc ścieżką spacerową, w najwęższym punkcie parku, po jednej stronie (w odległości może 5 metrów) mija się blok, a po drugiej (zaraz obok ścieżki) są skały i jezioro.
Było bardzo dużo ptaków - głównie kaczki (ogrom kaczek), sikorki modre i kilka łabędzi (ponadto jeszcze jakieś inne małe ptaki, których nie potrafię nazwać). Poza tym dużo mgły, szron i pustka...
W parku było wydzielonych kilka miejsc na ognisko albo grilla (chociaż nie było wybudowanych grilli ogrodowych, a u nas na osiedlu są). Utwardzone place na uboczu, z ustawionymi wokół ławkami, ze śladami po palonym ognisku.
W parku (a może raczej: na osiedlu) był jakiś zakład albo nieduża fabryka, przed którą stała dziwna rzeźba. Nie mam pojęcia co przedstawia - nie była podpisana, w internecie też nie znalazłam żadnych informacji na jej temat.
Jeśli chodzi o piaszczystą plażę, to... chyba trzeba będzie dokładniej sprawdzić informacje, zanim się pojedzie na kolejny spacer.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz