Szukając na sklepowych półkach tuńczyka w puszce, zobaczyłam coś znajomego. Pasztet z Sokołowa! Żadnej naklejki w miejscowym języku nie posiadał, puszka wyglądała jakby przetrwała jakiś kataklizm, ale na półce była kartka z informacją - o ile dobrze pamiętam - "Pate, Sokolow, burk". Szkoda, że głównym składnikiem tego pasztetu była woda :-(
Za to wspieramy polskich sadowników kupując polskie jabłka w lokalnym sklepie! Do wyboru są jeszcze jakieś inne zagraniczne - szwedzkich jeszcze nie spotkałam.
Dziwnie wyglądają opakowania z mięsem. Tak jak w Polsce, na każdym (przynajmniej na tych, które ja kupowałam, była taka informacja) jest podany kraj pochodzenia. Czasami jest on podkreślony jakimś kolorem (np. żółte podkreślenie na niebieskim opakowaniu). Raz widziałam, że na kartce z ceną przy półce, poza krajem pochodzenia ktoś dopisał dużymi literami "EJ SVENSK" (czyli "NIE SZWEDZKIE") :D
Bardzo dużo jest jedzenia z certyfikatem ekologiczności albo sprawiedliwego handlu. I różnice w cenie są naprawdę nieduże - może kilka procent. Ale np. najtańsze mleko w sklepie jest mlekiem ekologicznym :-) Poza herbatami, jogurtami itp. są też ekologiczne chipsy, popcorn, banany.
Jest nabiał bezlaktozowy, produkty z przekreślonym rysunkiem świni. Do wyboru dla każdego potrzebującego czegoś specjalnego.
Zakupy spożywcze to coś, gdzie można wykorzystać znajomość języka. Na opakowaniach najczęściej brak informacji w języku angielskim. Zwykle znajduje się tekst szwedzki, norweski, czasem dodatkowo fiński i duński. I tyle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz