poniedziałek, 10 lutego 2014

Indyjskie kontrasty

Indie to kraj kontrastów, co widać również z poziomu hotelowych restauracji. Jedząc śniadanie w pierwszym z hoteli mieliśmy widok na dwa inne - wysokie, nowoczesne budynki, ze szklaną fasadą oraz szlabanem i strażnikami przed wejściem. Między hotelami był prześwit, a tam, na drugim planie, koczowisko - namioty robione ze wszystkiego, co znalazło się pod ręką.

Jadąc samochodem przez miasto można zobaczyć ludzi grzejących się przy ogniskach, ale też gotujących czy kąpiących się tuż przy drodze. Szczytem był ktoś, kto na rondzie, pod wiaduktem, mył sobie głowę. Widać było, że to stałe miejsce do mycia, bo spadek ziemi na rondzie w kierunku jezdni wyłożony był folią, żeby spływająca z włosów woda nie zmywała ziemi, tylko leciała na asfalt.

Mimo że wszędzie widać kobiety zamiatające chodniki, podwórka czy teren wokół miejsca zamieszkania (nawet jeśli jest to prowizoryczne schronienie pod wiaduktem, na gołej ziemi), to i tak śmieci jest pełno. Jest to coś, co bardzo rzuca się w oczy.

Co ciekawe, nie spotkaliśmy się nigdzie z jednorazowymi reklamówkami. W sklepie z ubraniami dostaliśmy taką papierowo-materiałową (nie wiem, co to dokładnie jest, ale z takiego samego materiału zrobiona jest zewnętrzna część najtańszej ikeowej kołdry) torbę z logo firmy. Śniadanie w hotelu zapakowano nam do torby z takiego samego materiału. Zastanawia mnie, czy to są torby bardziej trwałe, czy łatwiej rozkładające się, czy tańsze... nie spotkałam się z takimi nigdzie w Europie.

Z owocowych ciekawostek - proste banany! Pierwsze widzieliśmy w domu T. złożone na małym domowym ołtarzu jako ofiara dla jednego z hinduistycznych bóstw. A potem dostaliśmy takie w hotelu. Proste banany! Widocznie Unia Europejska nie miała na ich krzywiznę żadnego wpływu! ;-)

Poza miastem i w okolicy świątyń zdarzają się siedzące na przydrożnych murach małpy. Poza tym wszędzie można spotkać włochate świnie z irokezem, krowy, dzikie psy, a w okolicy Ajmeru były nawet pawie. W Radżastanie na drogach zdarza się spotkać wielbłądy - jako środek transportu - najczęściej ciągnące za sobą wóz.

Główne drogi w Indiach są całkiem równe, autostrady - płatne - są szerokie, wielopasmowe. Ale już bramki wjazdowe na autostrady przedstawiają obraz nędzy i rozpaczy - brudne, poobijane, obdarte z farby.

[Wjazd na bramki autostradowe - w tle ciężarówka]

Krawężniki w miastach są bardzo wysokie (może nie sięgają kolan, ale tak do połowy łydki to na pewno), jednak nie zniechęca to ludzi do przebiegania przez jezdnię w miejscach do tego nieprzeznaczonych. Bardzo powszechne jest wchodzenie na jezdnię celem przejścia na drugą stronę, czy jazda pod prąd samochodem osobowym lub ciężarówką, nie mówiąc już o motorach, rowerach i rikszach. I jeszcze zawracanie na 3-pasmowej autostradzie, gdy ktoś zauważy, że przejechał swój zjazd i chciałby się do niego wrócić (jadąc, oczywiście, pod prąd).

Ładna, choć krótka, jest droga pomiędzy Ajmerem a Pushkarem. Wąska i kręta droga jednopasmowa przez góry. Przy drodze siedzą małpy i rosną kaktusy. Jest ścieżka dla turystów i taras widokowy.

Przy zjeździe z gór w stronę Pushkaru rozbity był obóz skautów - duże namioty, chłopcy w mudurach, z chustami związanymi pod szyją. Nie spodziewałam się, że skautowskie drużyny działają również w tamtej części świata.

[Obóz skautów]

Z hotelu w Pushkarze mieliśmy widok na miasto i jezioro, ale tuż za hotelowym murem biegały świnie, których kwik słychać było czasami w naszym pokoju.

[Widok z hotelu w Pushkarze]

Największy miks kultur widzieliśmy w okolicy Ajmeru i Pushkaru. Wszędzie są obecne hinduistyczne świątynie - to akurat nic nadzwyczajnego w Indiach, nieprawdaż? Sporo jest również meczetów. Ale widzieliśmu też chrześcijańskie cmentarze i żydowski dom spotkań - jego obecność zaskoczyła nas najbardziej.

[Żydowski dom spotkań w Pushkarze]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz