Dzisiaj był mój ostatni dzień w pracy... 4.5 roku z tymi sami dwoma szefami... współpracownicy się zmieniali - co roku na kolacji świątecznej był inny zestaw, tylko nasza trójka zawsze ta sama. Trudno mi sobie wyobrazić, że tamto biurko już nie jest moje, że już tam nie wrócę. Ciągle się czuję, jakbym po prostu brała urlop i jechała na wakacje. Na szczęście mózg już zaakceptował fakt, że jutro nie idę do pracy - czuję się, jakby przede mną był weekend :)
Przede mną jeszcze sporo pracy, więc przyda mi się więcej czasu na pozałatwianie wszystkich spraw. Dzisiaj przywiozłam kolejną porcję kartonów i wydaje mi się, że tyle, co mam, wystarczy. Na razie - po spakowaniu dużego pokoju - mam przygotowanych 8 kartonów do wysłania i 11 do zawiezienia rodzicom. Wysyłać będę jednak kurierem - wychodzi duuuużo taniej niż przy korzystaniu z firm przeprowadzkowych. Mam nadzieję, że skończę jutro to pakowanie i będę mogła zamówić kuriera na środę.
Jakby na pocieszenie po pożegnaniu z firmą, po południu zadzwoniła do mnie pani z Darwina - inna niż te, które do tej pory dzwoniły. Umówiła mnie na interview telefoniczne na najbliższy czwartek - firmie zależy, żeby znaleźć kogoś jak najszybciej a ja nie wiedziałam, czy dam radę polecieć do Sztokholmu jeszcze w tym tygodniu. Żeby zwiększyć moje szanse - prowizja rekruterów zależy od tego, jak pójdzie kandydatowi (o ile zostanie przyjęty ;-)) - podesłała mi dokumenty ze standardowymi pytaniami z rozmów kwalifikacyjnych (nie technicznymi, ale takimi ogólnymi) wraz z podpowiedziami, jaka odpowiedź jest oczekiwana a więc najlepsza. Poza tym dostałam kilka wskazówek, jak się przygotować do rozmowy z tą firmą, oraz dane osoby, która będzie ze mną rozmawiała (sprawdziłam: ten project manager zaczynał studia, jak ja zaczynałam chodzić do przedszkola :D). Mam 2 dni, żeby się przygotować i dobrze wypaść!
Trzymamy kciuki!
OdpowiedzUsuńBogna i Grzesiek