Jeszcze w niedzielę myślałam, że będę mieć w tym tygodniu dwie rozmowy o pracę - jedną w środę i drugą w czwartek albo piątek (miałam to ustalić w poniedziałek). Ale w poniedziałek zostałam zbombardowana telefonami i mailami.
Firma F. (z którą odbyłam jedną telefoniczną rozmowę) chciała się umówić na drugą rozmowę - koniecznie w tym tygodniu. Wiedziałam, że mam na pewno wolny wtorek, więc umówiłam się na wtorek. Firma konsultingowa P. też chciała się ze mną spotkać jak najszybciej - niestety jak tylko umówiłam się na rozmowę w czwartek, odezwał się Marcin z informacją, że w czwartek przyjedzie kurier z naszymi paczkami (raz nas w domu nie zastał, a nie wiedzieliśmy, że można było mu podać kod do drzwi, to by zostawił w blokowym schowku te paczki; za kolejną dostawę do domu się płaci, więc siedzę i czekam na kuriera). Rozmowę musiałam więc przełożyć na piątek. Trochę głupio wyszło, bo przekładałam ją około godziny po tym, jak potwierdziłam, że mi pasuje wyznaczony dzień i godzina.
Wtorkową rozmowę miałam mieć po południu, ale rano (10 minut po godzinie 10) dzwoni do mnie pani z firmy H. i pyta, dlaczego mnie jeszcze nie ma i czy mam jakiś problem, żeby do nich trafić. Myślałam, że tę rozmowę miałam umówioną na środę... po sprawdzeniu mailu okazało się, że pani napisała mi w mailu "wtorek, 22 lutego" - i ona czekała na mnie we wtorek, a ja zapisałam sobie 22 lutego. Po wyjaśnieniu sytuacji - kobieta cały czas się śmiała i nie brzmiała jakby to był jakikolwiek problem - ustaliłyśmy, że przyjadę do niej w środę (tak, jak ja miałam zapisane w kalendarzu).
Rozmowa w firmie F. była baaardzo dziwna. Starałam się o stanowisko testera, ale rozmowę miałam z szefem programistów i większość pytań dotyczyła programowania - od zagadnień z programowania obiektowego po kolejność wywołań funkcji przy nawiązywaniu połączenia TCP. Pan L. często siedział w ciszy albo potakiwał w czasie mojej odpowiedzi na pytanie, by na końcu popatrzeć na mnie i po dłużej przerwie powiedzieć, że on nie rozumie, co chcę mu powiedzieć. Stwierdziłam, że chyba do nich jednak nie pasuję - wymagana była znajomość trzech języków programowania, z których tylko w jednym kiedyś coś napisałam (więc trudno mówić, że go znam). "Poskarżyłam" się rekruterce (zadzwoniła do mnie, żeby zapytać, jak mi poszło), że rozmowa była dziwna i trochę nie na temat. Obiecała dowiedzieć się, o co chodzi i dać mi znać w ciągu pół godziny. Nie odezwała się do końca dnia.
W środę poszłam na rozmowę do firmy H. Mimo że cała rozmowa - ponad godzinna! - była po szwedzku, muszę powiedzieć, że było strasznie miło. Pani E. musi być bardzo fajnym szefem grupy. Od razu po rozmowie powiedziała mi, że dobrze mi poszło i że się będą chcieli umówić na następną rozmowę jak najszybciej - najlepiej już w czwartek. Bardzo pozytywnie byłam nastawiona do tej firmy, chociaż praca byłaby dużym wyzwaniem - pracuje się po szwedzku i u klienta.
Zanim dostałam maila z zaproszeniem na lunch (druga rozmowa to spotkanie z dwójką pracowników z zespołu - żeby oni zobaczyli, czy będzie się ze mną dobrze pracować i żebym ja mogła się dowiedzieć, jak dokładnie wygląda praca konsultanta w tej firmie), zadzwoniła rekruterka w sprawie firmy F. Firma jest mną bardzo zainteresowana, więc chcą mieć pewność, czy ja nadal chcę u nich pracować - bo nie chce zajmować mi ani szefowi tamtej firmy czasu, jeśli ja nie jestem zdecydowana. Ja się już nastawiłam, że chcę pracować w firmie H. ale jakoś nie umiałam powiedzieć - "nie, dziękuję"; zwłaszcza, że w firmie H. dostałam dopiero zaproszenie na drugą rozmowę, więc trudno powiedzieć, jakie miałabym szanse...
Jest czwartek, siedzę w domu i, czekając na kuriera, zastanawiam się, co zrobić jutro. Mam umówioną na jutro rano jeszcze jedną rozmowę - z firmą P., stanowisko testera gier. Po południu druga rozmowa w firmie H. i niedługo po niej trzecia rozmowa w firmie F.
W sprawie firmy F. dzwoniła do mnie dzisiaj rano rekruterka pytając o moje dane - adres i szwedzki numer osobowy, którego jeszcze nie mam. Więc jutro na rozmowie w firmie F. będę rozmawiać z jednym z założycieli firmy o warunkach zatrudnienia i - jeśli wszystko będzie jasne - wygląda na to, że jest szansa podpisać umowę.
A na początku marca miałam jeszcze umówioną rozmowę w firmie S... Zastanawiałam się, czy nie lepiej odwołać rozmowę w P... ale jakoś nie umiem znaleźć ładnego uzasadnienia, więc pewnie pójdę.
Co za dużo, to niezdrowo - zdecydowanie!
Musieliśmy czytać dwa razy, żeby ogarnąć tę całą sytuację:) Czekamy z niecierpliwością na dalsze wieści.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy
BiG