Ależ się dzieje - przez ostatni tydzień nie znalazłam zupełnie czasu, żeby przygotowywać się do rozmowy w sprawie pracy. Myślałam, że miesiąc czasu, to dużo. Został niewiele ponad tydzień, a ja ledwo zaczęłam... Może nadchodzący tydzień będzie lepszy.
Kartony zostały spakowane i wyjechały - 15 paczek do Sztokholmu (na zdjęciu tworzą "ściankę" po prawej) i kolejne kilkanaście do Opola (na zdjęciu zmieściło się tylko kilka z nich). Co nieco zostało jeszcze w domu i dobrze by było w ten weekend to posegregować i sprawdzić, czy zmieścimy się do samochodu, czy czegoś jeszcze trzeba będzie się pozbyć. Jednak przeprowadzka w obrębie miasta wymaga duuużo mniej pracy - wystarczyło zapakować rzeczy do samochodu i przejechać trasę kilka razy, żeby mieć większość rzeczy przeniesioną; w razie potrzeby można pojechać jeszcze raz czy drugi. A tutaj, niestety, wszystko musi zostać przemyślane, wymierzone, przebrane. Mam nadzieję, że będą mi oszczędzone kolejne takie przeprowadzki.
W czwartek miałam mieć telefoniczne interview z Project Managerem z kilkuosobowej firmy robiącej coś w stylu Skype'a. Rekruterka umówiła mi rozmowę na 9:00 CET. Gdy o 9:00 nie zadzwonił telefon, stwierdziłam, że kobieta pomyliła godziny (firma rekruterska jest z Anglii i czasem - mimo zaznaczenia strefy czasowej - dzwonią/umawiają o "swojej" godzinie :/). Telefonu nie doczekałam się do 11:00, ale wtedy musiałam już wyjść z domu na umówione spotkanie. Wysłałam więc maila do rekruterki z opisem sytuacji i zostałam umówiona na 15:00. Trzeba było wyjść z knajpy, żeby sobie z nim pogadać, bo trochę zbyt głośna muzyka przeszkadza w skupieniu się, a w czasie takiej rozmowy dobrze mówić na temat :-). Rozmowa była miła, chociaż człowiek wydawał się do niej niezbyt przygotowany - często się zastanawiał, co powiedzieć, o co zapytać. Rezultat rozmowy pozostaje do dzisiaj nieznany - ale pewnie wyjaśni się w przyszłym tygodniu (niezależnie od rezultatu zawsze dają znać).
Wczoraj, gdy czekałam na kuriera, zadzwonił do mnie ktoś ze szwedzkiego numeru. Myślałam, że to może ten PM, więc odebrałam i coś tam mówię po angielsku. Z drugiej strony słyszę jakiś bełkot. Fakt, zasięg w mieszkaniu mam niezbyt dobry, więc "nasłuchiwałam" miejsca, gdzie te dźwięki zaczną coś przypominać... okazało się, że dzwoniła do mnie rekruterka z jakiejś innej firmy. Domyślam się, że wysłałam do nich CV po szwedzku i z tej okazji pozwoliła sobie nawijać w swoim ojczystym języku :D Mimo problemów z zasięgiem i ze znajomością słownictwa, którego używała, załapałam kilka słów kluczowych i odpowiedziałam na zadane mi pytania. Wiem tyle, że szukają testerów (nie mam pojęcia dla kogo, z jakiej branży), że wyślą moje CV do jakiejś firmy i że odezwą się w przyszłym tygodniu. Mogli maila wysłać wcześniej, to bym im ładnie odpisała na wszystkie pytania, a nie - stresują ludzi telefonami w jakichś mało odpowiednich porach (chociaż na taką rozmowę z zaskoczenia zawsze jest mało odpowiednia pora :P).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz