Polska
Najgorszy kawałek drogi był w Polsce, bo padał na zmianę śnieg i deszcz.Niemcy
W Niemczech tuż przy granicy pojawiały się jakieś absurdalne ograniczenia do 60km/h, później było już normalnie. Poza tym, że podczas gdy my jechaliśmy prawym pasem jakieś 140km/h, lewym pasem cały czas nas ktoś wyprzedzał. W ramach testów sprawdziliśmy, że nasza bryka też ciągnie 180km/h bez żadnego problemu - szybciej nie próbowaliśmy jechać ;) Dziwne, że w Niemczech trafiały się samochody jeżdżące bez włączonych świateł - i chyba trochę niebezpieczne patrząc na to, że takie nieoświetlone szare auto jechało w deszczu ponad 150km/h.Do berlińskiego hotelu trafiliśmy bez większych problemów (po drodze przejeżdżając przez Checkpoint Charlie) - gorzej, że pan z obsługi mówił głównie po wietnamsku (?) i trochę niemiecku, ja próbowałam po niemiecku (ale i tak w każdym zdaniu 90% wyrazów wychodziła szwedzka)... na szczęście trafiła się jakaś anglojęzyczna pani, która nam pomogła w załatwieniu hotelowych formalności i mogliśmy udać się na szybki spacer po mieście. Okazało się, że trafiliśmy na Berlinale - żadnych gwiazd nie było, ale czerwone dywany leżały przed wejściem do kina.
Przeszliśmy się też zobaczyć Bramę Brandenburską. I - polecany, z nieznanych nam przyczyn, przez nasz mały przewodnik miejski - Sony Center na Potsdamer Platz.Dania
Następna była Dania - z dziwnymi wlotami na autostradach (jeśli ktoś by nie załapał, o co chodzi, i nie zjechał z prawego pasa autostrady na lewy, żeby zrobić miejsce wjeżdżającym, to by mogło skończyć się wypadkiem). Ludzie w Dani rozumieją szwedzki, ale lepiej rozmawiać z nimi po angielsku. Nasz pierwszy kontakt z Duńczykami był niezbyt miły, bo pani stwierdziła, że zamówiliśmy 2 razy więcej jedzenia niż chcieliśmy (jak rozmawiała po duńsku ze swoją kierowniczką, to wyraźnie było słychać, że liczby 2 i 4 są tak samo po duńsku jak po szwedzku, więc trudno było się pomylić). Na ceny lepiej nie patrzeć - jak widzę na wyciągu z banku kwotę ponad 180zł przy pozycji McDonalds Roedekro, to robi mi się słabo. Trzeba było nie sprawdzać.W Danii zaliczyliśmy pierwszy most - fajny i duży - na którym nieźle wiało. Podobno ma kilkanaście kilometrów, ale wg nas skończył się zbyt szybko. Most był samoobsługowy - bramki jak na polskiej A4, ale stanowisko obsługi puste; zamiast tego szczelina na kartę i klawiatura do wprowadzenia PINu.
W kopenhaskim hotelu my mówiliśmy po szwedzku, pan odpowiadał po duńsku i było fajnie dopóki nie chciał nam wyjaśnić czegoś bardziej złożonego. I znowu skończyło się na angielskim - ale początek był obiecujący.
Najbardziej znanym punktem w Kopenhadze jest chyba Syrenka (Den lille havfrue). Ale jakoś się miejscowym nie chciało jasno oznaczyć dojścia do tego punktu. Chodziliśmy więc po dosyć ciemnym porcie i prawie całkiem ciemnym parku... ale znaleźliśmy w końcu jakiś znak wskazujący kierunek i Syrenka była nasza! Szkoda, że kiepsko oświetlona.
Szwecja
Niedzielę spędziliśmy na szwedzkich drogach - zaczynając od tunelu i granicznego mostu. Potem były różne rodzaje nawierzchni na autostradzie (między innymi jakaś czerwona, pewnie z większą przyczepnością, chociaż to akurat trudno stwierdzić tak 'na oko'), wloty jak w Danii i znajomy język w czasie przerw.Im dalej na północ, tym więcej śniegu. Po drodze złapała nas śnieżyca - zrobiliśmy sobie przerwę i akurat jak skończyliśmy jeść, śnieg przestał padać (nawet słońce trochę świeciło i było widać miejscami niebieskie niebo!), ale samochód trzeba było odśnieżyć.
Stacje benzynowe są trochę inne - przynajmniej ta, na której byliśmy. Być może dlatego, że sporo stacji (przy autostradzie!) jest czynnych tylko do północy; są jednak również takie, które działają całą dobę (o czym informują znaki). Żeby zatankować należy najpierw wcisnąć guzik przy odpowiednim pistolecie, następnie wyciągnąć pistolet i zatankować a na końcu włożyć kartę do czegoś w stylu bankomatu przy dystrybutorze i zapłacić.
Gdy dojechaliśmy do domu było już ciemno, ale udało się nam znaleźć kosz na śmieci (pierwszy punkt dla nas!). Na razie taki ogólny - posortowane odpady muszą poczekać aż znajdziemy dla nich odpowiednie pojemniki na osiedlu (wyszukiwarka śmietników).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz