piątek, 24 lutego 2012

Intervju x3

Pierwsza rozmowa w firmie P. - już od początku marzyłam, żeby się skończyła. Rekruterka tak szybko mówiła po szwedzku, że się trochę gubiłam... praca polegała na testowaniu 'loterii' (czyli prawdopodobnie gry hazardowe). Wiedziałam, że mam 2 inne ciekawe oferty i nie bardzo mi się chciało starać o tę pracę, więc nie byłam wystarczająco skupiona, żeby dobrze rozmawiać po szwedzku. Tak, jak na razie prowadzenie konwersacji po szwedzku kosztuje mnie sporo energii. Więc poszło mi średnio, ale za bardzo się tym nie przejęłam.

Rozmowa numer dwa, to drugi etap rekrutacji w firmie H. Rozmawiać miałam z dwoma konsultantami o tym, jak wygląda praca, czego oczekuję od pracy/firmy/zespołu... Spotkałam się ze Szwedem (mówił bardzo szybko, ale oferta była ciekawsza niż ta poranna, więc łatwiej było mi się skupić; Szwed był pochodzenia słowackiego :P) i Hiszpanką (od 5 lat w Szwecji), która przywitała mnie swojskim "Dzień dobry" :D Okazało się, że jej chłopak ma matkę Polkę i razem byli 2 tygodnie temu w Łodzi - co jest o tyle interesujące, że dzięki temu potrafiła przeczytać poprawnie pierwsze pół mojego nazwiska!
Trafiłam akurat na fikę - czas na kawę i coś słodkiego. W ramach słodyczy była princesstårta - na cześć nowej księżniczki (dzisiaj podano do wiadomości, jak się będzie nazywać: Estelle Silvia Ewa Mary Bernadotte) - czyli tort z polewą marcepanową.
Bardzo miło się rozmawiało - dobrze jednak, że rozmowa trwała tylko godzinę, bo zostało mi jeszcze wystarczająco dużo czasu, żeby zdążyć na rozmowę numer trzy.

Dzisiejsza rozmowa w firmie F. była moim trzecim interview (jedno telefoniczne z panem M., jedno osobiste z panem L.). Miałam od rekruterki informację, że są mną zainteresowani i chcieli moje dane, żeby przygotować umowę. Rozmowa trwała ponad godzinę, ale była naprawdę miła, chociaż odniosłam wrażenie, że jeden ze współzałożycieli firmy (bo z nim dzisiaj rozmawiałam) dawał popis swoich zdolności marketingowych.
Umowę podpisałam i zaczynam pracę już w poniedziałek!

Nie odpoczęłam sobie :P W Krakowie musiałam segregować, pakować i wysyłać rzeczy, a tutaj prawie codziennie jakaś rozmowa w sprawie pracy albo odebranie przesyłek. Myślałam, że te procesy rekrutacyjne trochę potrwają, więc będę mieć czas, żeby się poobijać i ponudzić (ewentualnie pouczyć czegoś nowego). Wyszło na to, że do odpoczywania mam jedynie weekend - całe dwa dni. Ale nie narzekam - mam pracę! :-)

1 komentarz: