niedziela, 6 maja 2012

Farsta Strand

Czas na kolejną "plażę". Tym razem zieloną linią metra pojechaliśmy na południe Sztokholmu - stacja końcowa: Farsta Strand.

"Towarzystwo" spotkane przy wyjściu z pętli nie zachęcało do zwiedzania okolicy, ale skoro już tam pojechaliśmy...
Przy stacji Hässelby Strand znajdowały się mapy, więc łatwo było się zorientować, którą drogę należy wybrać, by pójść w stronę wody. Tutaj nie było tak łatwo, ale pomogła nawigacja w telefonie.

Kilkanaście minut spaceru - najpierw przez osiedle bloków, potem obok domów jednorodzinnych - i dotarliśmy nad jezioro Magelungen.
[dom po północnej stronie jeziora]

[widok na jezioro od strony północnej]

[dom w tradycyjnych barwach po południowej stronie jeziora] 

A tam świeżo wyremontowany pomost - jeszcze pachnący drewnem! - i nowe ławki.

[jednoosobowe ławki]

[mój cień]

Plaża, oczywiście, była pozbawiona jakiegokolwiek piasku. Były tam jedynie drzewa, skały i woda.

[plaża]


Koła ratunkowe były umieszczone na brzegu w niedużych odstępach - tak że w razie potrzeby były łatwo dostępne - i niezniszczone, chociaż jedno zamiast wisieć na przeznaczonym do tego słupie leżało sobie pod drzewem. Te koła, które wisiały w oznaczonych miejsach, miały schowaną w plastikowym pojemniku (umieszczonym wewnątrz koła, jak jego średnica) linę - wg informacji na tym pojemniku, miało to chronić linę przed niekorzystnym wpływem promieni słonecznych na jej wytrzymałość. Jak to zobaczyłam, w pierwszej chwili pomyślałam, że to jakiś alarm zabezpieczający przed kradzieżą sprzętu ratunkowego :D 

[koło ratunkowe]

Z plaży wyjechaliśmy jeszcze przed zmrokiem - trochę strach było spacerować w takiej okolicy, której mieszkańcy samą swoją obecnością wzbudzali niepokój.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz