czwartek, 31 maja 2012

Ozdabiamy tablety

Kilka dni temu zamówiliśmy na Etsy naklejki na iPady. Zamawialiśmy u osoby z USA, ale list przyszedł z Rygi. Naklejki są już przyklejone i prezentują się ślicznie.

Ja wybrałam Snoopy'ego:
[dekal ze Snoopym]

A Marcin Totoro:
[dekal z Totoro]

Naklejki są 3 warstwowe. Najpierw odkleja się papier i zostaje przeźroczysta lepka folia oraz czarne lepkie elementy obrazka. Potem wystarczy przyłożyć do urządzenia, przycisnąć i ściągnąć przezroczystą folię. Na urządzeniu zostają tylko czarne fragmenty. Jak będzie z trwałością, to dopiero zobaczymy.

środa, 30 maja 2012

Podwójne przeczenie

W czasie ostatniej wizyty w urzędzie Marcin uzupełniał dokumenty, a ja te same dokumenty składałam. Ponieważ Marcin zaczął rozmawiać z urzędnikiem jako pierwszy, więc najpierw on został obsłużony, a później przyszła kolej na mnie.
I urzędnik chcąc się upewnić, że ja nie zostawiłam wcześniej dokumentów - tak jak to zrobił Marcin - zadał mi pytanie. Z przeczeniem. Więc ja odpowiedziałam tak, jak zwykle odpowiadam po polsku - czyli na pytanie z przeczeniem odpowiedziałam "nej" ("nie"), co - w moim mniemaniu - miało potwierdzać tezę z pytania. Pan urzędnik z dokumentami w ręce zastygł na chwilę. Zorientowałam się, że powiedziałam coś nie tak. Na powtórzone pytanie odpowiedziałam, więc "ja" ("tak") - czyli całkiem inaczej niż przed chwilą. Na szczęście odezwał się Marcin i powiedział całe zdanie, z którego wynikało, że ja żadnych dokumentów tu jeszcze nie składałam. Ufff!

W szwedzkim na pytania z przeczeniami odpowiada się:
- "Ja" ("tak") - chcąc potwierdzić tezę z pytania (tę z przeczeniem),
- "Jo" (coś jakby "nie", ale stosowane tylko w tym przypadku) - chcąc zaprzeczyć tezie z pytania.
I nie używa się standardowego "nie" ("nej"), bo wtedy nikt nie wie, o co chodzi.

Trzeba się było bardziej przyłożyć do nauki języka na kursie. Bo to było, pamiętam!

wtorek, 29 maja 2012

Międzynarodowy Targ

Przez ostatnie 2 tygodnie wokół Sergels Torg odbywał się Międzynarodowy Targ (internationell gatumarknad). Było wystawionych około 30 stoisk z różnych państw, a na każdym można było kupić narodowe potrawy i produkty spożywcze.
Nie podejrzewałam, że Wielka Brytania może się reklamować, jako producent miodu. A to głównie było sprzedawane na ich stoisku. W drugim końcu placu były jeszcze brytyjskie słodycze.

[brytyjskie słodycze]

Niemcy wystawili alpejski domek z wielkim dmuchanym preclem. To było chyba najładniejsze stoisko - pozostałe państwa reprezentowane były głównie przez standardowe białe namioty.

[niemieckie precle]

Polska flaga umieszczona była na najwyższym maszcie! Na polskim stoisku można było kupić bigos i smażone pierogi.

[polska flaga]

[polskie smaki]

Między krajowymi stanowiskami znalazło się jedno międzynarodowe - z lizakami i watą cukrową. Napisy informujące o sprzedawanych produktach podane zostały w kilku językach, w tym również po polsku!
[wata cukrowa]

Zdjęcia nie są piękne, ale ciasno było, a słońce świeciło mocno i nisko.

poniedziałek, 28 maja 2012

Stockholm Pride

Społeczeństwo szwedzkie jest bardzo otwarte - zwłaszcza jeśli chodzi o seksualność i fizjologię. Taka na przykład książka o kupie (dostępna również w Polsce pod tytułem "Mała książka o kupie") opowiadająca o kupie, bąkach i związanych z tym zapachach, została napisana właśnie tutaj.

[Mała książka o kupie]

Z okazji zbliżającej się Stockholm Pride (czyli czegoś, co w Polsce nosi chyba nazwę Parady Równości) pojawiły się stosowne plakaty. A na nich linki do stron o nazwach, które można przetłumaczyć jako "zostań bi", "zostań homo", "zostań trans" itd.
Wszystkie z poniższych plakatów widzieliśmy dzisiaj w metrze.

["Odwiedzanie męskiej toalety stanie się bardziej przyjemne" - zostań homo]

["Może być dwa razy fajniej" - zostań bi]

["Możesz wybrać swoje imię" - zostań trans]


Więcej obrazków oraz haseł (w języku szwedzkim) można znaleźć tutaj.

piątek, 25 maja 2012

Sikorki w szafce

Niecały miesiąc temu zaczęła się w okolicy naszej kuchni kręcić sikorka. Siadała na barierce naprzeciwko okna, podlatywała do ściany, oglądała... kilka dni później nadal robiła to samo tylko już z mchem i źdźbłami trawy. Podejrzewaliśmy, że buduje gniazdo, ale nigdzie na było widać nawet jego śladu. Do teraz nie widać. Ściana między oknami - tam, gdzie ptak podlatywał - wygląda tak:

[ściana]

Tak właśnie wygląda gniazdo sikorek. Sprytnie się maskują! I bardzo uważają, żeby nikt nie obserwował, gdzie wlatują. Raz ptak leciał w stronę ściany, akurat gdy otwierałam okno, więc zawrócił i usiadł na barierce czekając najwyraźniej aż zniknę mu z pola widzenia.
Widziałam, jak sikorka wylatywała z tej kratki wentylacyjnej (bo chyba nie wyleciała prosto ze ściany?), jednak pojęcia nie mam, jak się mieści między tymi metalowymi elementami.

Otwór wentylacyjny jest podpięty do jednej z szafek, dzięki czemu szafka ma naturalne chłodzenie. Od środka jest taka półokrągła metalowa miska - miejsce w sam raz dla ptaków. Słychać teraz, jak w środku piszczą ptaki - chociaż nie wiem, czy to możliwe, że już się małe wykluły - w sumie jeszcze do niedawna słychać było w tym samym miejscu gdakanie kury...

[zimna szafka]

czwartek, 24 maja 2012

Cukinia

Idąc do sklepu samoobsługowego człowiek nie bardzo się zastanawia, czy umie nazwać wszystkie produkty, których potrzebuje, o ile umie je sam znaleźć na półce.

Kilka razy zdarzyło mi się, że zapytano mnie, jaki gatunek jabłek wybrałam - a ja je wybierałam patrząc na wygląd, czasem na kraj pochodzenia (można trafić w sklepie na jabłka polskie czy niemieckie, ale są również amerykańskie i brazylijskie). Po drugiej takiej akcji zaczęłam brać pakowane firmowo albo z naklejkami opisującymi gatunek. Chyba, że naprawdę spodobają mi się jakieś inne, to wtedy staram się zapamiętać, co biorę.

Dzisiaj kupiłam cukinię. I zostałam przy kasie zapytana, co to jest. Ekhm, jakoś mi tak nie przyszło do głowy zastanowić się wcześniej, czy znam angielską albo szwedzką nazwę cukini. Kasjerka pytała, czy to jest oberżyna - obstawiałam, że nie, ale pewności nie miałam, więc na wszelki wypadek powiedziałam, że nie wiem. Nie wiem, co kupuję. Na szczęście kasjer z sąsiedniej kasy znał kod to na to długie zielone warzywo - nazwa nie była potrzebna.

A cukinia zarówno po angielski jak i po szwedzku to zucchini. Tak po prostu.

środa, 23 maja 2012

Brukiew

Zachciało mi się surówki z selera. Kto kupuje czasem warzywa, ten ma pojęcie jak to wygląda - taka biała kulka, której często można kupić pół (jeśli akurat bulwa jest większa). Poszłam więc do sklepu, na dział z warzywami, znalazłam miejsce gdzie leżały pokawałkowane białe bulwy owinięte folią - ich skóra miała różne kolory od białego po fioletowy, ale kto by zwracał uwagę na szczegóły robiąc szybkie zakupy? Szczególnie, że tak w takiej formie do tej pory widziałam jedynie selera...

W domu, w trakcie robienia surówki, zauważyłam brak charakterystycznego selerowego zapachu... warzywo w smaku najbardziej przypominało kalarepkę... coś się zdecydowanie nie zgadzało. To nie mógł być seler!
Odszukałam na paragonie pozycję, która nic mi nie mówiła, sprawdziłam w słowniku i... to była brukiew (kålrot)!

[brukiew i puree]

Kilka dni wcześniej kupiliśmy puree warzywne - oprócz ziemniaków zawierało marchewkę i brukiew (tyle że my, nieświadomi i zbyt leniwi żeby sprawdzić w słowniku, co jemy, myśleliśmy, że to jakaś odmiana kapusty - tak dosłownie tłumacząc nazwę to jest to "korzeń kapusty"). To jest podobno hit i obowiązkowy dodatek do dań świątecznych w Norwegii. W Szwecji króluje puree ziemniaczane, które można kupić w formie proszku, mrożonki lub "w kiełbasce" - w takiej postaci jak można kupić w Polsce gotowe flaczki albo niektóre serki topione.

niedziela, 20 maja 2012

Park Narodowy Tyresta

Na południe od Sztokholmu - na tyle blisko, że dojeżdża tam komunikacja miejska - leży wieś Tyresta.  A zaraz za nią zaczyna się rezerwat przyrody i park narodowy.

[logo parku narodowego Tyresta]

We wsi jest stadnina koni - jakieś biegały po łące, a kilka mniejszych było wyprowadzanych na spacer - hodowane są owce i kozy. Można sobie popatrzeć na zwierzaki - ścieżka prowadzi tuż obok ich zagród.
Jest duża łąka, na której odpoczywają turyści, jest piknikowa łąka ze stołami i jakiś bar, gdzie można kupić m.in. lody.
Do parku nie ma żadnej opłaty wstępu - a przynajmniej nie udało nam się zauważyć żadnego punktu, gdzie można by było kupić bilet.


[łąka w Tyresta]

Park narodowy znajduje się wewnątrz rezerwatu przyrody - żeby ludziom było łatwiej zorientować się, na co patrzą idąc po ścieżce wzdłuż granicy parku i rezerwatu, przy ścieżce umieszczone są słupki z odpowiednią informacją.

[po lewej park, po prawej rezerwat]

Przy ścieżce zaznaczone są jakieś szczególne punkty - żeby uzyskać dokładną informację, o co chodzi, można zadzwonić pod podany numer albo ściągnąć MP3 ze strony internetowej parku.

Jest wyznaczonych kilka szlaków, my udaliśmy się na spacer wokół jeziora Byl (Bylsjön). Szlaki są dobrze oznaczone - zarówno na drogowskazach, jak i na drzewach - podana jest również ich długość. Problematyczne jest jedynie oznaczenie szlaków, które tworzą zamknięty "krąg" - dla nich na każdym znaku jest podana długość całego szlaku. 


[las]

Niektóre szlaki przeznaczone są dla turystów z wózkami dziecięcymi. Widzieliśmy również oznaczenia dla narciarzy biegowych - tyle że ich trasy nie tyle nie pokrywały się ze szlakami pieszymi, co wręcz szły w poprzek.
Ścieżki są głównie ziemne i żwirowe, ale zdarzają się drewniane chodniki i pomosty.

[ścieżka w lesie]


Przy jeziorze wyznaczone były dwa miejsca, gdzie można rozpalać ognisko - jedno było akurat używane i kłębiło się wokół niego kilkanaście osób. Nieopodal znajdował się schowek na drewno do ogniska.


[Bylsjön]

[schowek na drewno do ogniska]

Przy ścieżce znajdowały się co kawałek stoły piknikowe, ale i tak większość ludzi najchętniej rozkładała koce na skałach lub trawie wokół jeziora i tam zjadali lunch. Widać, że niektórzy szykowali jakiej większe imprezy, bo nieśli ze sobą wypchane duże reklamówki i niebieskie torby z Ikei.

Poza tym las, jak las - pachnący, cichy - tylko trochę zalany. Chyba poziom wody się podniósł ponadstandardowo, bo kawałek ścieżki był nieprzechodni.


[mokradło]

[ścieżka nad mokradłem]

[inne mokradło]

sobota, 19 maja 2012

Rejestracje

Najpierw były dwa miesiące czekania na dokumenty z urzędu migracyjnego (Migrationsverket), później złożyliśmy wnioski do urzędu podatkowego (Skatteverket). Ponieważ składaliśmy wnioski osobno, zaznaczyliśmy, oboje, że zgłaszamy się "pojedynczo", bez małżonka. Okazało się to błędem, bo urzędnicy myśleli - rozpatrując każdy wniosek osobno - że małżonek zgłaszającego się został w Polsce. Po mniej więcej 3 tygodniach dostaliśmy pocztą dokumenty do uzupełnienia wniosku - pytano nas m.in. o liczbę pokoi w szwedzkim mieszkaniu, ilość osób w polskim gospodarstwie domowym i liczbę pokoi w polskim mieszkaniu... Przypominam, że wniosek dotyczył nadania numeru identyfikacyjnego (personnummer - odpowiednik polskiego PESELu). Po wyjaśnieniu wątpliwości w ciągu kilku dni przyszły pocztą nasze numery - najpierw Marcina, a później mój. Teraz możemy już płacić podatki, a ponadto każdy, kto zna nasze imię i nazwisko może z łatwością znaleźć w internecie nasz aktualny adres, datę urodzin oraz numery telefonów (no, przyznam się, że ja swojego nie zarejestrowałam, więc jeszcze nie jest powiązany z moją osobą).

Mając personnummer jest się widocznym dla wszystkich. Marcin dostał właśnie powitalny pakiet ulotek - rabaty do sklepów i restauracji z najbliższej okolicy.

[powitalna ulotka]


Wczoraj złożyliśmy podania o rejestrację w kasie ubezpieczeniowej (Försäkringskassan). Rejestracja jest podstawą do korzystania z państwowej opieki zdrowotnej i zasiłków. Formularzy z podaniami o różne rodzaje zasiłków było w urzędzie tak dużo, że trudno mi było znaleźć ten podstawowy - dotyczący rejestracji.

W poniedziałek będziemy aplikować o szwedzkie dowody (legitimation), bo np. pracownicy banku się dziwią za każdym razem, że człowiek ma u nich konto, ma personnummer a legitymuje się polskim dowodem osobistym.

Będziemy również wysyłać wniosek o rejestrację samochodu. Samochód zgłosiliśmy jako dobro przeprowadzkowe, w związku z czym wstępna opłata była prawie dwa razy wyższa niż przy zwykłej rejestracji. Musimy jeszcze poczekać aż przelew zostanie wysłany, wydrukować potwierdzenie i możemy wysyłać. Co najdziwniejsze, żeby zgłosić wwieziony pojazd do rejestracji, należy przesłać do urzędu oryginał dowodu rejestracyjnego - trochę strach, że list może się zgubić, ale innej drogi nie ma. Po niedługim czasie powinien przyjść dokument, z którym jedzie się na przegląd techniczny. Jak wszystko będzie w porządku tablice zostaną przysłane do domu :) Zobaczymy.

poniedziałek, 14 maja 2012

Parkowy zając

Marcin mówił, że w parku, przez który codziennie przechodzimy w drodze na stację metra, są zające. Ale przez 3 miesiące nie udało mi się żadnego spotkać.

Dzisiaj, gdy wracaliśmy z pracy, Marcin pokazywał mi, gdzie kilka dni temu widział dwa zające. Ja się upierałam, że takich zwierząt tu nie ma, bo przecież tyle razy tędy szłam i jeszcze żadnego nie spotkałam... I wtedy zobaczyłam zwierza pożerającego trawę przy placu zabaw.

[zając nasłuchujący]

[zając uciekający]

Zwierzak był płochliwy i nie dał do siebie podejść zbyt blisko, ale zdecydowanie nie był to ani pies, ani kot, lecz najprawdziwszy dziki zając.

niedziela, 13 maja 2012

Medelhavsmuseet

Na informację o Muzeum Archeologii Śródziemnomorskiej i Bliskiego Wschodu (takie ładne tłumaczenie szwedzkiej nazwy Medelhavsmuseet znalazłam w internecie) trafiłam w metrze - reklamowano poświęconą Etruskom wystawę w 3D. Muzeum jest w centrum miasta, więc można do niego wpaść "przy okazji".

W głównym pomieszczeniu muzeum znajdują się eksponaty ze starożytnego Cypru, Grecji i Rzymu - mniej więcej z tych terenów. Są marmurowe popiersia, rzeźby, nagrobki. Jest złota biżuteria - bardzo precyzyjnie wykonana, np. liście na złotych naszyjnikach mają widoczne żyłki, na małych kolczykach widoczne są głowy węży.
Większość dużych eksponatów można pooglądać z bardzo bliska, bo nie ma żadnej szyby ani taśmy wyznaczającej bezpieczną odległość - i to jest super! Są tylko tabliczki z prośbą o niedotykanie przedmiotów.

[marmurowa płyta nagrobna z połowy 2 wieku n.e.]

[bogini na pniu]

[złoty wieniec laurowy]

[złoty wieniec winorośli]

[półnagie terakotowe kobiety, 1450-1200 p.n.e.]


Na środku głównej sali stoi duża zielona bryła (trudno to jakoś lepiej opisać), w której umieszczone zostały terakotowe figury znalezione niecałe 100 lat temu na Cyprze, przy okazji budowy kościoła. Figurki przechowywane w Sztokholmie stanowią połowę znaleziska (przywieziono je tutaj za zgodą Brytyjczyków, którzy sprawowali w tamtym czasie rządy na wyspie), drugą zostawiono w cypryjskim muzeum.

[terakotowe figurki z Ayia Irini]

[terakotowe figurki z Ayia Irini]

W muzeum jest jedna niewielka piętrowa sala poświęcona Starożytnemu Egiptowi. Widać, że ta część zbiorów jest najcenniejsza, bo bronią jej baaaardzo grube pancerne drzwi.


[steampunkowe drzwi do Starożynego Egiptu]


W ramach tej wystawy prezentowane są sarkofagi Egipcjan, mumie ludzi (jest i dorosły i dziecko), kotów, ptaków, chyba nawet jakiej kozy. I zasuszone malutkie krokodyle.

[Anubis]

[mumia w sarkofagu]

[sarkofag]

[zmumifikowane koty]

[kosmetyki do malowania oczu]

Jedno małe pomieszczenie zostało zaaranżowane jako komnata grobowa - są malowidła na ścianach, posągi i wszystkie niezbędne zmarłemu w zaświatach przedmioty. Tylko trochę tam ciemno - jak to w grobowcu.

Na terenie muzeum znajduje się kawiarnia - jedna jej część, to standardowe pomieszczenie ze stolikami, ale druga znajduje się na balkonie głównej sali muzealnej, a kawiarniane stoliki pooddzielane są od siebie gablotami z pogrupowanymi tematycznie eksponatami.


[Bagdad Café]

[figurki zwierząt w Bagdad Café]

Wystawa poświęcona Etruskom była niewielka - 12 telewizorów z filmami przybliżającymi ich kulturę oraz trochę zdjęć w dużym formacie, które zostały przygotowane specjalnie do oglądania ich w okularach 3D. Całkiem fajny efekt - szczególnie jeśli chodzi zdjęcia płaskorzeźb. Były również dwie prezentacje multimedialne w 3D przedstawiające budowle w czasów Etrusków.

W muzeum, pod niektórymi ścianami, znajdują się ławy z poduszkami dla zmęczonych zwiedzających. Najwyraźniej jest ich zbyt mało w stosunku do potrzeb, bo wystawione są również "wieszaki" ze składanymi taboretami (tak na pierwszy rzut oka, to było ich przynajmniej z 50 sztuk!), które można było sobie wziąć i np. rozkładać przed ekranami albo gablotami, żeby wygodnie kontemplować starożytne dzieła sztuki.

Muzeum wygląda na nieduże, ale 2,5 godziny wystarczyło jedynie na to, by mniej więcej pooglądać zgromadzone eksponaty, zobaczyć kilka krótkich filmów poświęconych Etruskom i poczytać niektóre opisy. Jeśli ktoś jest zainteresowany dokładniejszym zapoznaniem się z prezentowanymi informacjami i eksponatami, to warto zarezerwować sobie nawet 4h, robiąc w trakcie zwiedzania przerwę w Bagdad Café. 

sobota, 12 maja 2012

Trädgårdsdag

Pod koniec kwietnia na tablicach na naszej klatce schodowej oraz przy pralni pojawiło się ogłoszenie zapraszające do wspólnej pracy nad zielonym otoczeniem w naszym kwartale (dzielnice podzielone są na małe kawałki - nasz kwartał nosi nazwę Schaletten-Modisten).

[ogłoszenie]

Punktualnie o godzinie 10:00 zjawiłam się pod sąsiednim blokiem, a tam na parkomacie przyklejona była lista, jakie kwiatki, gdzie posadzić, ile sztuk i w jakiej doniczce oraz jakie inne prace są do zrobienia. Ludzie przechodzili obok, wyciągali sobie narzędzia ze schowka i zajmowali się sadzeniem kwiatków, grabieniem, zbieraniem gałęzi. W końcu ktoś się mną zainteresował - zapytałam, czym mogę się zająć i dostałam zadanie: posadzić kwiatki przy bloku z numerem 10 i 12. Zawiozłam taczką kwiatki, ale nie bardzo wiedziałam, co dalej - na szczęście jakaś pani się przyłączyła i razem posadziłyśmy kwiatki w dwóch skrzynkach. A potem jeszcze w dwóch kolejnych.

Później - jak już ogarnęłam, kiedy sypać kulki, ile ich nasypać i skąd wziąć ziemię - dostałam samodzielne zadanie: miałam posadzić petunie; obok grilla, przy ścieżce, którą co tydzień chodzę do pralni :-)
[doniczka z kulkami i ziemią]

[transporter]

[petunie]

[posadzone kwiatki - widok z góry]

[posadzone kwiatki - widok z boku]


Po zakończonych pracach był grill i kawa, ale ja wróciłam do domu. Cały czas padało, więc trochę zmokłam w czasie pracy i nie miałam ochoty siedzieć w takim stanie na podwórku :-/ Ale reszta ludzi grillowała - widziałam z okna ;-)

wtorek, 8 maja 2012

Stadshuset

Stadshuset, czyli sztokholmski ratusz, został oddany do użytku w Noc Świętojańską (Midsommar) w roku 1923. To chyba jeden z najbardziej znanych obiektów w Sztokholmie.

Wiele osób kojarzy to miejsce z ceremonią rozdania nagród Nobla. Ja też. Cóż... to nieprawda. W tym miejscu odbywa się jedynie bankiet po rozdaniu nagród. Ceremonia rozdania nagród ma miejsce w sali koncertowej Królewskiej Filharmonii (Konserthuset) - wręcza się tam Nagrody Nobla w wszystkich kategoriach, poza pokojową (tę wręcza się w ratuszu w Oslo - zdecydował o tym Alfred Nobel w czasach, gdy Norwegia i Szwecja stanowiły jedność).

[Alfred Nobel]

Zwiedzanie ratusza odbywa się w zorganizowanych grupach - co godzinę zjawia się przewodnik anglojęzyczny i zabiera wszystkich chętnych na 45-minutowy spacer po budynku, a dwa razy dziennie jest dodatkowo dostępny przewodnik szwedzkojęzyczny. W czasie naszego zwiedzania, były obie grupy: turystów anglojęzycznych było około 50, szwedzkojęzycznych mniej niż 20.

Sam budynek wydaje się dosyć pusty, więc bez przewodnika łatwo byłoby przeoczyć ciekawe elementy, które znajdowały się w pomieszczeniach udostępnionych zwiedzającym.

Sala Błękitna
Największa sala w ratuszu. Co roku 10 grudnia odbywa się tu bankiet dla ponad 1000 osób - laureatów Nagrody Nobla, członków kapituły noblowskiej oraz innych specjalnych gości. Sala jest duża, ale nie ogromna, co powoduje dosyć duży ścisk - na każdego gościa przypada około 35 cm stołu.
Sala została zaprojektowana jako niebieska, a dodatkiem do błękitu miały być złote organy - co razem dawałoby szwedzkie barwy narodowe (żółty i niebieski). Kiedy jednak projektant ratusza (Ragnar Östberg) przyszedł obejrzeć tę salę przed tynkowaniem, zmienił zdanie i nie pozwolił pomalować jej na niebiesko. Zostały więc ceglane ściany. I złote organy - jedne z największych w północnej Europie (ponad 10 tysięcy piszczałek, 135 skal).

[wejście na salę dla ważnych gości]

[okna w Sali Błękitnej]

[ściana w Sali Błękitnej]

[organy w złotej oprawie]


Sala Konferencyjna
Tutaj odbywają się obrady rady miasta. Poza miejscami dla radnych, w sali są wyznaczone miejsca dla dziennikarzy i obserwatorów. Obrady są nagrywane i publikowane w internecie, więc każdy, kto jest zainteresowany, a nie mógł osobiście przysłuchiwać się dyskusji, może ją później obejrzeć.
Sala utrzymana jest w odcieniach czerwieni i brązu. Wyjątkiem jest sufit, który znajduje się na wysokości 19 metrów i nawiązuje do tradycyjnego domu Wikingów. Jego niebieski kolor ma przypominać niebo i potęgować uczucie otwartego dachu.

[widok na lożę dla obserwatorów]

[sufit w stylu domu Wikingów]

[nieużywana sala]

[baldachim nad najważniejszą miejscówką na sali]


Sala Stu Sklepień
Informator twierdzi, że jest to wejście honorowe do sal balowych, jednak wygląda to bardziej jak niedokończony przedsionek. Nazwa sali pochodzi od sufitu, który tworzy 100 mniejszych sklepień.
Na jednej ze ścian znajduje się fragment zegara, który dwa razy dziennie w okresie letnim (w południe i o godzinie osiemnastej) prezentuje na ratuszowym balkonie historię świętego Jerzego.
Sala Stu Sklepień stanowi część wieży ratuszowej.

[zegarowe figurki z legendy o świętym Jerzym]

[dziura w ścianie]

[fragment 100 sklepień]


Sala Owalna
Małe pomieszczenie, w którym znajdują się stylowe meble i wypłowiałe tapiserie.

[Sala Owalna]



Galeria Książęca
Oficjalna sala przyjęć wygląda jak nieco szerszy korytarz. Po jednej stronie znajdują się wysokie okna, a po drugiej namalowano widok z tych okien - naprzeciwko każdego kolejnego okna znajduje się kolejny fragment panoramy miasta.


[widok z okna]

[widok za oknem wg księcia Eugénie]

[żyrandol i fragment dekoracyjnego sufitu]


Sala Trzech Koron
Trzy żyrandole symbolizują trzy korony (trzy otwarte korony, dwie nad jedną) - symbol Szwecji, który nie ma nic wspólnego z trzema królestwami Szwecji, Danii i Norwegii; jest znacznie starszy niż Unia Nordycka - spotykany jest już na przedmiotach z drugiej połowy XIII wieku.

[jeden z żyrandoli - koron]

[drugi żyrandol - korona]


[łoś - ozdoba ścienna]


Sala Złota
Główna sala bankietowa wypełniona jest mozaiką ułożoną z ponad 18 milionów kawałków. Na całe pomieszczenie zużyto jedynie 10 kg złota dzięki pomysłowości twórców - każdy kawałek złotej mozaiki, to fragment kruszcu włożony między dwie szklane płytki. Na ścianach zaprezentowane zostały motywy z historii Szwecji.
Poprawki wprowadzane w ostatniej chwili, to nie jest dobry pomysł - i potwierdzą to nie tylko programiści. Gdy projekt całej sali był gotowy, przy jednej ze ścian dodano ławki - taki około półmetrowy murek przylegający do ściany. Zapomniano jednak zaktualizować plan mozaiki na tej ścianie. Mozaikę - zamiast od poziomu podłogi - zaczęto układać od poziomu ławki. Błąd ujawnił się, gdy... zabrakło miejsca na głowę świętego Eryka (symbol miasta od XIV wieku). Było już zbyt późno na poprawki, więc u szczytu jednej ze ścian można do dzisiaj podziwiać "jeźdźca bez głowy" :-)

[mozaika na ścianie]

[książę Edward bez głowy]

[mozaika na ścianie]

[Mälardrottningen]

[fragment ściany przy wyjściu na Salę Błękitną]